Dlaczego będę bronił Fernando Llorente

Kiedy jakaś drużyna zawodzi fani często szukają kozła ofiarnego, bez którego zespół na pewno grałby lepiej. Jest to często zawodnik, który najbardziej odstaje od reszty i nie wywiązuje się ze swoich zadań boiskowych. Tak też jest w przypadku Juventusu i Fernando Llorente. Mistrzowie Włoch zawodzą w tym sezonie, ale najwięcej słów krytyki wypowiadanych jest pod adresem Hiszpana. 29-letni Bask odsądzany jest od czci i wiary, a jego piłkarskie umiejętności są poddawane pod wątpliwość. W obliczu takiej sytuacji nie pozostaje mi nic innego jak wejść w rolę adwokata diabła.

Llorente gra słabo i ta kwestia nie podlega dyskusji. Inną sprawą są powody takiej a nie innej formy Hiszpana. Jeśli można o kimś powiedzieć, że jest profesjonalistą w każdym calu to na pewno można powiedzieć to o nim. Pamiętając swoje problemy z początku zeszłego sezonu Fernando rozpoczął przygotowania do bieżących rozgrywek na parę dni przed resztą drużyny. W czasie okresu przygotowawczego fani Juventusu nie mogli narzekać na Llorente, który pokazywał wysoką dyspozycję i robił to co od niego wymagano – strzelał bramki. Później jednak nazwisko Baska zniknęło z listy strzelców, a podczas meczów Starej Damy utarło się, że kiedy Hiszpan jest na boisku to bianconeri grają w „dziesiątkę”. Czy to wszystko wina dyspozycji zawodnika? Nie. Winny jest Juventus, który nie potrafi skorzystać z atutów snajpera.

Llorente

Z niewiadomych mi przyczyn podczas przerwy między sezonami tifosi Juve zupełnie zapomnieli jaki styl gry prezentuje wysoki Hiszpan. Llorente nie jest przecież typem dryblera, ani szybkościowca. Fernando nie potrafi uderzyć z dystansu i jest bardziej lisem pola karnego niż wirtuozem piłki. Wszystkie jego zalety i wady było dobitnie widać w zeszłym sezonie. Były napastnik Athletiku świetnie gra głową, potrafi się znaleźć w polu karnym i dostawić nogę, umiejętnie się zastawia, potrafi obrócić się z piłką z rywalem na plecach i jest bardzo groźny przy stałych fragmentach gry. Kiedy zostanie obsłużony dobrą wrzutką praktycznie za każdym razem sprawi problemy bramkarzowi. W swoim debiutanckim sezonie w turyńskim klubie zdobył 16 bramek w Serie A i dorzucił do tego dwa trafienia w meczach z Realem Madryt w Lidze Mistrzów. W sumie więcej goli od Llorente zdobył w ekipie ze stolicy Piemontu tylko Carlos Tevez. Jak to się stało, że jeden z najlepszych napastników na Półwyspie Apenińskim stał się w przeciągu kilku miesięcy „łamagą”?

Wraz z przyjściem Massimiliano Allegriego do Juventusu zmienił się styl gry zespołu. Może i ustawienie nie zostało zmodyfikowane, ale sposób rozgrywania akcji przez Włochów pozostawia wiele do życzenia. Stara Dama stała się piekielnie przewidywalna, częściej utrzymuje się przy piłce, ale zupełnie nic z tego nie wynika. Obiektywnie patrząc na grę turyńczyków można dojść do wniosku, że jedyną formacją na którą nie można narzekać jest linia obrony. „Trójka” środkowych defensorów gra bardzo dobrze i trzyma poziom z lat poprzednich. Kiedy weźmiemy pod uwagę progres jaki zrobił Angelo Ogbonna to można powiedzieć, że jest nawet lepiej.

Problemy Starej Damy leżą gdzie indziej. Linia pomocy Juventusu w niczym nie przypomina jednej z najlepszych formacji we Włoszech. Andrea Pirlo nie wrócił do pełni formy po kontuzji z początku sezonu, dyspozycja Arturo Vidala pozostawia wiele do życzenia, a Paul Pogba oprócz „robienia wiatru” jest mało przydatny. W przypadku świetnego Francuza efektowność często bierze górę nad efektywnością. Jeśli dodamy do tego słabo spisujących się wahadłowych to stanie nam przed oczami obraz drużyny złożonej z indywidualności. Kiedy patrzę na ekipę Allegriego widzę mało pomysłu, powolną grę, utarte schematy i toporne wykończenie. O ile w pierwszych meczach sezonu słaba grała dawała punkty, to w ostatnich starciach (Sassuolo, Genoa) i w Champions League Juventus jest do bólu nieporadny.

Morata-Llorente

Atak turyńczyków również zasługuje na krytykę. Jedynym zawodnikiem, który wybija się ponad przeciętność jest Carlos Tevez. Bramki, asysty, odbiory i wielki duch walki – to najlepiej podsumowuje występy Argentyńczyka. Carlitos to uosobienie słowa „grinta” i jedyny w tym momencie motor napędowy zespołu. Reszta? Coman nie gra praktycznie w ogóle, Giovinco podobnie, Morata dostał mało szans, a Llorente zawodzi. Oprócz Teveza napastnicy Juve zdobyli w sumie zaledwie dwie bramki.

Fani bianconeri mają jednak winnego i domagają się, by w miejsce Baska zaczął występować wychowanek Real Madryt. Szczerze? Absolutnie się z nimi zgadzam. Nie jednak dlatego, że Llorente jest piłkarzem słabym, lecz dlatego że obecnie jest źle wykorzystywany. Świetnym przykładem dziwnej taktyki Juve jest mecz z Sassuolo. Póki Llorente był na murawie mało kto myślał o wrzutkach na wysokiego Baska. Kiedy jednak 29-latek opuścił murawę co rusz widzieliśmy dośrodkowania w „szesnastkę”. Za pewne na znanych z imponującego wzrostu Teveza i Giovinco.

Alvaro Morata zdecydowanie bardziej pasuje do obecnego stylu gry Juve. W tym powszechnym chaosie młody napastnik potrafi się odnaleźć, nie jest statyczny, ma ciąg na bramkę i daje więcej możliwości zespołowi w ataku. Llorente po przyjęciu piłki nie minie dwóch rywali i nie ruszy szaleńczym rajdem na bramkę przeciwnika. To nie ten typ piłkarza, o czym wielu ewidentnie zapomniało.

Fernando jest słabym punktem obecnego Juventusu. Problem polega na tym, że słabych punktów w drużynie Allegriego jest dużo więcej. Gdyby linia pomocy była kreatywna, a piłkarze zaczęli szybciej biegać i zmieniać się pozycjami to typowy sęp miałby więcej miejsca w polu karnym. Przy ślamazarnym tempie i przewidywalnym rozgrywaniu akcji nie możemy się dziwić, że piłkarz który nigdy nie byłem technicznym asem masowo traci piłki. Tifosi Juve są sfrustrowani oglądając Hiszpana, ale on też na pewno czuje frustrację, gdy drużyna nie potrafi skorzystać z jego talentów. Talentów, które w zeszłym sezonie zapewniły turyńczykom 18 goli.