– Nie mieliśmy prawa przegrać tego meczu. Ale jeżeli chcemy myśleć o zdobyczy punktowej, to mecze rzadko kończą się 0:0 i samemu trzeba coś strzelić – oświadczył Ryszard Tarasiewicz po przegranej Korony Kielce z Legią w Warszawie 0:2.
Korona w tym sezonie jest osłabiona, ale czy na tyle, aby w sześciu spotkaniach zdobyć ledwie punkt? Pozycja trenera, który w ubiegłym sezonie zdobył Puchar Polski z Zawiszą wydaje się coraz słabsza. W niedzielę rywalem kielczan była Legia w połowie składająca się z niemal debiutantów. Goście mieli – zwłaszcza w pierwszej połowie – bardzo dużo okazji. Żadnej nie wykorzystali. Nie tylko dlatego, że szczęśliwie bronił Konrad Jałocha, ale również dlatego, że popisywali się wyjątkową wręcz nieskutecznością.
– Powinniśmy zdobyć przynajmniej jedną bramkę. Deficyt punktowy powoduje, że wkradła się nerwowość. Każdy kolejny poślizg nie będzie mile widziany. W następnym meczu z Jagiellonią nie ma innej alternatywy jak trzy punkty. Jeżeli je zdobędziemy to one nie pomogą nam myśleć spokojnie o następnych meczach. Od czegoś jednak trzeba zacząć. Potrzebna nam jest seria meczów bez porażki – stwierdził trener Korony.
– Było łatwiej o punkty niż przy normalnym zestawieniu Legii. Wiedzieliśmy o tym. Nie sądzę, żebyśmy ich zlekceważyli. Odwrotnie. Zawodnicy zaczęli myśleć co się stanie jeżeli przegramy z taką Legią. Nie jesteśmy tak uzbrojeni ofensywnie, żeby stwarzać sobie pięć czy sześć pozycji strzeleckich w każdej połowie. Nie mówię, że wszystkie musimy wykorzystywać. Ale zwłaszcza do przerwy powinniśmy coś strzelić. Bez tego nie było mowy o punktach – podsumował Tarasiewicz.
Add Comment