– Był to na pewno fantastyczny moment w moim piłkarskim życiu. Mam nadzieję, że podobne jeszcze przyjdą. Na takie chwile i właśnie takie mecze trzeba pracować – stwierdził w rozmowie z oficjalną stroną Legii Warszawa pomocnik reprezentacji Polski Tomasz Jodłowiec.
– Trener nałożył na mnie wiele zadań defensywnych i myślę, że się z nich wywiązałem. Kiedy miałem asekurować bocznego obrońcę, schodziłem do boku żeby załatać dziurę. Kiedy miałem się przesuwać, robiłem to tak jak trzeba. Wiadomo, że działo się to kosztem mniej widowiskowej i skutecznej gry w ofensywie. Nie zawsze jednak, realizując założenia taktyczne, można podłączać się do ataku, zwłaszcza jeśli gra się z taką drużyną jak Niemcy. Mistrzowie świata są w stanie wykorzystać nawet najmniejszy błąd – dodał.
Zwycięstwo z Niemcami to rzecz bezcenna. Jak je świętowałeś? – Szczerze? Wielkiego świętowania nie było. Po powrocie ze stadionu do hotelu starałem się po prostu zasnąć, ale jeszcze długo kręciłem się w łóżku. Po każdym meczu bardzo trudno mi zasnąć, adrenalina trzyma jeszcze kilka godzin, a po takiej wygranej emocje wzięły górę. Przyszło parę sms-ów z gratulacjami, była wielka radość i był to na pewno fantastyczny moment w moim piłkarskim życiu. Mam nadzieję, że podobne jeszcze przyjdą. Na takie chwile i właśnie takie mecze trzeba pracować – zdradził.
– Nie ukrywam, że wygraliśmy ten mecz i zagraliśmy na zero z tyłu przy odrobinie szczęścia, ale i ono jest w piłce potrzebne. Spójrzmy na Szkotów – nie stworzyli sobie we wtorek wielu sytuacji, a strzelili dwa gole. Piłka jest czasem okrutna i niesprawiedliwa. Z Niemcami zagraliśmy solidnie w obronie, włożyliśmy w ten mecz naprawdę ogromne siły. Dzięki takim wygranym drużyna zaczyna wierzyć w swoje możliwości i umiejętności. Wiemy, że naszą reprezentację stać na dobrą i skuteczną grę – zakończył.