– Od meczu z Niemcami towarzyszy mi niesamowita prywatna euforia i ciężko się w niej odnaleźć. To dla mnie fantastyczny moment, pierwsze uczucie było niesamowite. Strzelić gola na takim stadionie, reprezentacji Niemiec, Manuelowi Neuerowi. Ta odważna decyzja selekcjonera Nawałki zamknęła się niesamowitą, świetną klamrą. Gdyby nie trener Pawłowski, to tego by nie było. Mam do niego za to, jak potrafi do mnie dotrzeć ogromny szacunek. Tak samo dziękuję chłopakom z drużyny, bo dzięki nim mam ochotę na więcej – przytoczyła słowa Sebastiana Mili oficjalna strona Śląska Wrocław.
Ostatnie występy w reprezentacji Polski były dla Sebastiana Mili ogromnym sukcesem. Doświadczony pomocnik Śląska Wrocław spisał się w nich znakomicie, przypieczętował historyczne zwycięstwo z Niemcami i wprowadził dużo jakości w grę kadry narodowej w spotkaniu ze Szkocją. Jak zawodnik nazywany „bohaterem narodowym” zapatruje się na te niedawne spotkania? – Nigdy nie czułem się tak mocny w meczach reprezentacji jak teraz. Czuje się silny pod względem i psychicznym, i fizycznym. Jeszcze parę lat wcześniej to nie było możliwe – to przychodzi z doświadczeniem i wiekiem. Dużo pewności dodało mi bycie na zgrupowaniach reprezentacji. Bardzo chciałem wejść na boisko ze Szkocją, dostawać dużo piłek, stworzyć chłopakom sytuacje, bo trener tego ode mnie oczekiwał. To najmocniejszy mój okres w karierze – zaznaczył niezwykle szczęśliwy pomocnik.
Nie mogło oczywiście zabraknąć pytań o rewelacyjną sytuację, jaką Sebastian wypracował dla drużyny w 85. minucie spotkania ze Szkocją. – Wbrew pozorom miałem łatwiejszą sytuację jak „Groszek”. Źle obliczyłem sobie prędkość tej piłki, myślałem, że wolniej do mnie leci. Jestem rozczarowany z tego powodu, bo tak mało mi zabrakło. Wierzę, że jeszcze parę lat będę mógł grać na takim poziomie, ale to jest jednak mało. Wolałbym jednak takie sytuacje wykorzystywać – zakończył już z lekkim rozżaleniem Mila.