– Już w tygodniu przypuszczałem, że nie zagram od pierwszych minut. Chciałem pokazać, że zasługuję na to, aby grać w pierwszej jedenastce. Jeszcze dziesięć lat temu pewnie byłbym bardzo zdenerwowany, a teraz wydaje mi się, że w odpowiedni sposób zareagowałem. Na napastnika patrzy się przez pryzmat zdobytych bramek, a ja w trzech poprzednich meczach nie strzeliłem żadnej ani nie stwarzałem sobie sytuacji. Nie dziwię się więc, że trener postanowił dać szansę Mariuszowi – stwierdził w rozmowie z oficjalną stroną Wisły Kraków Paweł Brożek.
– Nie znam piłkarza, który nie wolałby grać od początku, natomiast wszystko zależy od decyzji trenera. Chciałbym grać w pierwszym składzie, to jest dla mnie najważniejsze. Jestem jeszcze w takim wieku, że mogę dać dużo drużynie. Bardzo chcieliśmy wrócić do swojej gry, bo w dwóch meczach – z Legią i Cracovią – nie graliśmy swojej piłki, stąd takie wyniki. W spotkaniu z Jagiellonią stwarzaliśmy sobie już okazje, ale nie strzelaliśmy bramek” – skomentował mecz. „Każda drużyna ma jakiś kryzys piłkarski i fizyczny, mam nadzieję, że ten trudny okres jest już za nami – dodał.
Następnie Brożek wspomniał o grze Wisły i podejściu do meczu. – O zaangażowaniu nie będziemy rozmawiać, bo ono jest wpisane w kontakt, daję z siebie wszystko. Mogę mieć problem typowo piłkarski, być w słabszej formie. Wydaje mi się, że dostałem taki pozytywny bodziec i w następnym meczu będzie jeszcze lepiej. W momencie, kiedy cała linia pomocy jest w ruchu, to wygląda to tak, jak w drugiej połowie, stwarzamy sobie sytuacje, jesteśmy pod grą, kreujemy ją. Dla napastnika to jest ważne, aby druga linia dobrze operowała piłką – ocenił.
– Dużo zrobiła pierwsza bramka Semira, która otworzyła nam grę w drugiej połowie. Druga z kolei uspokoiła tę grę, wprowadziła luz, pozwoliła na spokojne rozgrywanie piłki, bo po trzech porażkach morale drużyny nie były najlepsze – zakończył.