– Chciałbym, żeby meczów zawieszenia było jak najmniej. Mam nadzieję, że najwyżej dwa. Zresztą to był mój pierwszy poważniejszy faul, wcześniej nie dostawałem w Górniku czerwonych kartek, nie jestem typem boiskowego brutala. Popełniłem błąd, piłka odskoczyła mi za daleko i chciałem to naprawić. Po prostu była to z mojej strony akcja ratunkowa. Na pewno nie chciałem Rafałowi Murawskiemu zrobić krzywdy – stwierdził w rozmowie z oficjalną stroną Górnika Zabrze Błażej Augustyn.
– O ile dobrze sobie przypominam, to złapałem czerwony kartonik w meczu Młodej Ekstraklasy z Ruchem Chorzów. Dość szybko opuściłem boisko. Miałem jeszcze na koncie dwie żółte kartki w meczu ćwierćfinałowym Pucharu Ekstraklasy z Polonią Bytom. No i w efekcie była czerwona. Jak już wcześniej mówiłem, na pewno nie jestem brutalem na boisku, gram twardo, po męsku, ale bez złośliwości. Pytano mnie się, czy ktoś mi podpadł na boisku, że tak zagrałem, ale to nie było na pewno złośliwe zagranie. W taki sposób, na pewno nie można grać… – dodał.
Do decyzji arbitra nie zgłaszasz żadnych pretensji? – Za co mam mieć pretensje? Z ujęcia kamery może wyglądało to tak, że zahaczyłem nogą Rafała, ale to tylko tak mogło wyglądać. W rzeczywistości, nie trafiłem Rafała, nic mu nie zrobiłem. Murawski to doświadczony zawodnik, widział, że bardzo szybko go zaatakowałem wślizgiem i on to wykorzystał. Sędzia uznał, że zbyt gwałtownie i w sposób niebezpieczny dla rywala wykonałem ten wślizg i stąd ten czerwony kartonik – wyjaśnił.
– Wszyscy w zespole odpowiadają za grę w obronie. Począwszy na bramkarzu, a skończywszy na napastnikach. Tak się ostatnio zdarzyło, że straciliśmy sporo bramek i to jest fakt. Ale chociażby w Bełchatowie widać było, że nasza gra była poukładana i kontrolowaliśmy sytuację boiskową. Ale cóż, przegraliśmy tam. Takie życie – zakończył.