Nie wiedzie się w ostatnich tygodniach Liverpoolowi. The Reds zgubili gdzieś dyspozycję, którą prezentowali jeszcze niedawno, ale Brendand Rodgers wie, czego potrzeba jego drużynie. „Nie mamy prawdziwych snajperów” – stwierdził szkoleniowiec w rozmowie ze Sky Sports.
Jeszcze w ubiegłym sezonie Liverpool słynął z ofensywnej, skutecznej gry i strzelał mnóstwo goli. Dość powiedzieć, że duet Suarez – Sturridge zdobył wtedy razem aż 52 gole, podczas gdy obecnie, po 33 spotkaniach The Reds mają na swym koncie 47 trafień. Suarez odszedł jednak do Barcelony, a Sturridge’a wciąż prześladują kontuzje.
Sytuacji nie poprawił sobotni bezbramkowy remis The Reds z West Bromem. Po raz kolejny wszelkie oczekiwania zawiódł Mario Balotelli, który zakończył swój występ bez ani jednego celnego strzału.
„Po prostu nie strzelamy zbyt wielu goli, to proste. Zawodnicy dają z siebie tyle samo, co przed rokiem, ale wtedy mieliśmy do dyspozycji dwóch piłkarzy, którzy grając z przodu zdobyli razem ponad 50 goli. Teraz tego nie mamy” – podkreślił Rodgers, sugerując, że na Anfield potrzebny jest snajper z prawdziwego zdarzenia.
Liverpool, po podziale punktów z West Bromem, zajmuje piątą lokatę w tabeli i do miejsca gwarantującego start w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów brakuje mu już siedmiu oczek.