Marko Marić w spotkaniu kontrolnym z Szachtarem Donieck po raz pierwszy zagrał w barwach Lechii Gdańsk. Tuż po sparingu 19-letni Chorwat nie ukrywał swojego zadowolenia.
Były gracz Rapidu Wiedeń na placu gry pojawił się w 46. minucie, zmieniając Łukasza Budziłka. Rywalizacja z ukraińskim zespołem została rozegrana w ramach półfinału towarzyskiego turnieju LOTTO Lubelskie Cup.
– Nie zdarzyło mi się jeszcze, bym w jakimś meczu musiał stawać w bramce przy aż tylu karnych. Wynik przypomina ten z meczów piłki ręcznej, ale co ma zrobić bramkarz, jeśli zawodnicy celnie strzelają i nie chcą popełnić błędu? – powiedział Marko Marić, cytowany przez oficjalną stronę Lechii Gdańsk.
– Wiadomo, że przy karnych to strzelec jest w uprzywilejowanej pozycji i golkiper musi liczyć na jego pomyłkę. Dwa razy udało mi się wykorzystać błędy graczy Szachtara i znaleźć się we właściwym miejscu i czasie – kontynuował.
– Takie sytuacje to w piłce rzadkość, ale czasem zdarza się tak, że bramkarz musi podejść do karnego jako strzelec. Dla mnie to nie jest problem, żeby wykonać rzut karny. Byłem skoncentrowany, wiedziałem gdzie chcę strzelić i tam też posłałem piłkę. Udało mi się zmylić bramkarza z Doniecka i był gol – stwierdził Chorwat.
– Oczywiście jestem bardzo szczęśliwy z wygranej i z mojego pozytywnego debiutu. To motywuje do dalszej pracy i walki o to, by stać w bramce Lechii także w spotkaniach ligowych – dodał.