– Do meczu z Podbeskidziem podejdę tak jak do każdego innego spotkania. Koncentrujemy się na tym, żeby w poniedziałek wygrać kolejny mecz i zainkasować trzy punkty – stwierdził Maciej Iwański, były piłkarz „Górali”.
Bielszczanie po trzech kolejkach zajmują 14. pozycję w ligowej tabeli z dorobkiem 1. punktu, jednak to nie może zwieść „Niebieskich”. – Naszym priorytetem jest zwycięstwo. Dla mnie nie ma znaczenia, gdzie wcześniej grałem i to nie powinno zaważyć na mojej koncentracji. Do każdego spotkania podchodzę w ten sam sposób – podkreślił w rozmowie z oficjalna stroną chorzowian „Iwanek”, który przestrzega, że dobra passa dwóch wygranych spotkań nie może ich zgubić. – Chcemy podtrzymać formę z tych wygranych meczów, dlatego musimy być skoncentrowani, bo z reguły po dwóch zwycięstwach myśli się, że już jesteśmy w „ogródku”, a trzeba wygrać kolejny mecz i pokazać, że jest się solidną drużyną. Musimy udowodnić, że jesteśmy zespołem, który nie bazuje tylko na szczęściu, ale także na umiejętnościach – dodał rozgrywający Ruchu.
Zarówno w trakcie okresu przygotowawczego, jak i po pierwszym meczu z Górnikiem Łęczna wiele osób stwierdziło, że w Ruchu Chorzów nie ma napastników, jednak wiele się od tego momentu zmieniło. W ostatnich dwóch spotkaniach do siatek rywali trafiali Eduards Visnakovs, Michał Efir i Mariusz Stępiński. – W tym momencie mamy dość dużo napastników, bo jest ich czterech i z tą pozycją nie ma problemu. Pamiętajmy, że jeszcze Adam Setla nie dostał szansy, a bardzo fajnie wygląda na treningach. Myślę, że każdy z tych zawodników jest w stanie strzelać bramki, co pokazują w meczach – stwierdził Iwański cytowany przez ruchchorzow.com.pl.
Wiele drużyn zgodnie powtarza, że w Chorzowie nigdy nie gra się łatwo. Jak to odbiera pomocnik „Niebieskich”, który na Cichą przyjeżdżał wielokrotnie z różnymi klubami? – Ruch zawsze był u siebie groźny. Przyjeżdżając do Chorzowa w barwach innych drużyn inaczej patrzyło się na spotkanie z „Niebieskimi”. Będąc w środku można stwierdzić, że u siebie gra się zdecydowanie lepiej, bo mamy bardzo fajny doping, który słyszymy zawsze gdzieś tam z tyłu i to zawodników niesie do zwycięstwa – zakończył.