Pogoń Szczecin wygrała w ramach 10. kolejki Ekstraklasy z Jagiellonią Białystok 2:1 (1:0). Tuż po spotkaniu szkoleniowiec gospodarzy, Czesław Michniewicz przyznał, iż spodziewali się oni już od samego początku twardego meczu i walki o każdy metr boiska.
Trzy punkty dla Portowców w starciu z Jagą oznaczają, iż w dalszym ciągu nie zaznali oni smaku porażki w tym sezonie ligowym. W efekcie plasują się na bardzo wysokim drugim miejscu, na chwilę obecną do liderującego Piasta Gliwice tracą sześć „oczek”.
– Spodziewaliśmy się twardego meczu i walki o każdy metr. Zabrakło płynności w grze, często piłka była w powietrzu. Jagiellonie fajnie zbiera piłkę i dobrze czuje się w takich sytuacjach. Baliśmy się dyspozycji Vasiljeva, który jednym podaniem może stworzyć sytuację. Tak też było w I połowie, ale na szczęście był spalony – powiedział Czesław Michniewicz, cytowany przez oficjalną stronę szczecińskiego zespołu.
– Mecz stał się trudniejszy, gdy zszedł Dwaliszwili po niegroźnym faulu Sebastiana Madery. Noga „Lado” była do szycia. Jeszcze walczył, ale rana ograniczała jego ruchy. Przybecki wszedł i nie zagrał rewelacyjnie, ale zrobił to, co z Wisłą. Po jego zagraniu był rzut karny – kontynuował.
– Łukasz nie był wyznaczony do rzutów karnych. Nie wiem, dlaczego zabrał piłkę. Na szczęście „Aka” znalazł się gdzie powinien. Inaczej byłoby rozpamiętywanie – zaznaczył.
– Straciliśmy bramkę, bo zabrakło koncentracji minutę po rozpoczęciu gry. Nawet nie zdążyłem się odwrócić, bo dopiero dochodziłem do ławki i nie widziałem bramki. Szczęście ostatecznie uśmiechnęło się do nas. Potem wybroniliśmy jeszcze kilka sytuacji. Świderski ma patent na Pogoń, wcześniej strzelał nam bramki, ale całe szczęście piłka minęła słupek – dodał.