Zarzeczny Typuje Betsson 6: Pili równo, tak jak trzeba
Była kiedyś taka popularna gra na automatach – flippery. Wstrzeliwało się kulkę na pełną sprężyn planszę, a ona już odbijając się – najczęściej całkiem przypadkowo – nabijała końcowy wynik. I mam coraz częściej wrażenie, że taki stał się futbol współczesny. Wkopuje się piłkę na początek meczu i na drugą połowę, a poza tym są tysiące zdarzeń tak dziwnych… Na przykład czy chłopiec podający piłkę spóźni się o sekundę albo pospieszy? Sędzia dobrze widzi czy ktoś zasłonił? Podał rękę zmieniając bieg zdarzeń? Niedawno okazało się, że najlepszą drużynę w Anglii, i to na kilka kolejek, rozwaliła podstarzała pani doktor wbiegając na plac bez zgody Mou. I bądż tu mądry i pisz o tym futbolu wiersze, skoro wszystko się może w nim zdarzyć, ale kompletnie bez żadnej reguły.
Przypomina mi się opowieść Gordona Banksa z jedynych wygranych przez Anglię mistrzostw świata. W półfinale trafiają na Portugalię, a w niej najlepszy strzelec turnieju Eusebio. I karny, Eusebio ustawia piłkę. Banks wie doskonale, że tamten strzela zawsze, ale to zawsze w prawy róg. I kiedy podchodzi do futbolówki, nagle podbiega do Eusebio pomocnik Coluna i gwałtownie coś mu krzyczy do ucha. Banks kojarzy, że zapewne wszyscy już wiedzą, że sekret prawego rogu przestał być sekretem. I postanawia wszystkich przechytrzyć! „Rzuciłem się więc w lewo. A Eusebio jak zwykle kopnął w prawo. Musiałem mieć wtedy najgłupszą minę na świecie…”.
No więc mnie tak nie załatwicie, i ja nagle nie skoczę w lewo tylko dlatego, że Chelsea nawala… I nie zwątpię w najlepszych, nawet jak wielu graczy analizuje teraz składy – bo większość zawodników grała w kadrach przeróżnych i piła z radości bądź żalu. Pili równo, tak jak trzeba czyli do rana i szanse są też równe. Zresztą kadry klubowe są tak szerokie w tych czasach, że nawet kilku połamanych nie wpłynie na wynik tak choćby, jak doktor Eva…
No więc, mimo pogłosek o zwolnieniu Mou (kiedyś to nastąpi, bo właściciel Chelsea zwolnił kiedyś menedżera po wygraniu Champions League!), lepsi pozostaną w dystansie lepsi, a ja, Eusebio, będę strzelał w prawo. Przynajmniej teraz i za tydzień…
Chelsea – Aston Villa 3:0
Stawiam na mocne odbicie z dna, a choć tamci też na dnie, jeszcze głębszym, to jednak w gościach.
Crystal Palace – West Ham 2:0
Takie derby londyńskie klubów biedoty, nawet bez przyzwoitych stadionów (Selhurst w Polsce byłoby najgorsze nawet w II lidze), a kiedyś Młoty miały mistrzów świata…
Everton – Man Utd 1:3
Gospodarze któryś sezon z wynikami ponad skład, który do tego zwykle wyprzedają. Ten Fellaini na przykład z najbardziej obciachową fryzurą mógłby wreszcie pokazać za co było te trzy dychy w funtach, bo chyba nie dla Moyesa od Moyesa (ciekawostka taka).
Man City – Bournemouth 3:0
O proszę, wiara w Aguero w poprzedniej serii bardzo się opłaciła, aż pięć, więc teraz dać trzeba ciut skromniej, ale w prawo!
West Brom – Sunderland 1:1
Za wcześnie, by spadkowicze mieli się wyłonić – w Anglii dół tabeli balansuje do wiosny i tak będzie.
Watford – Arsenal 0:2
Wenger wygrywa Puchar Anglii właśnie goląc słabsze ekipy, ostatnie dwa lata bez skuchy. Z lepszymi ma tylko problemy, lecz Watford to wioska.
Paweł Zarzeczny.
(źródło: Betsson.com)