– Spotkanie z ASA Targu Mures było dla nas powrotem na naturalną nawierzchnię. Zmieniliśmy poza tym klimat, a nawet piłki na te, którymi będziemy grać wiosną w ekstraklasie. Nie ma mowy o żadnym dyskomforcie – przyznał tuż po sparingu z rumuńską ekipą piłkarz Portowców Mateusz Lewandowski.
– Mogliśmy sprawdzić się na tle rywala o podobnym poziomie. Nie wiem kiedy startuje liga rumuńska, ale było widać, że w II połowie nogi nie niosły rywali i nas, a mecz wyglądał średnio. To spotkanie miało także inne cele. Trzeba było wybiegać kilometry, oddać dużo sił – powiedział 22-letni boczny obrońca, cytowany przez „pogonszczecin.pl”.
– Gdy rozmawialiśmy po meczu, to stwierdziliśmy zgodnie, że jest nad czym pracować. Wydaje mi się, że rywal był bardzo dobrze „poukładany”, miał kilku piłkarzy o większych nazwiskach. Myślę, że trenerzy będą mieli dużo materiału do analizy i wyciągania naszych błędów, bo kilka takich bez wątpienia było. Po to są sparingi i mocniejsi rywale, aby pokazać nam, gdzie są braki – kontynuował.
– Był to powrót na naturalną nawierzchnię. Zmieniliśmy poza tym klimat, a nawet piłki na te, którymi będziemy grać wiosną w ekstraklasie. Nie ma mowy o żadnym dyskomforcie z tych względów, ale powoli adaptujemy się do nieco innych warunków. Będąc jeszcze w Polsce mieliśmy więcej zajęć stricte biegowych, a mniej piłkarskich. Teraz więcej jest treningów taktycznych i na to poświęcamy sporo czasu – stwierdził.
– W meczu były momenty, gdy wychodziliśmy spod pressingu rywala. Czasami brakowało ostatniego podania przed bramką rywala, a innym razem był spalony. Nogi jeszcze nie niosą tak jak będą niosły – dodał.