– Gdy tylko otwarły się drzwi, cały tłum kibiców wręcz wyrywał zawodników z autobusu. Niektórzy zostali przeniesieni na rękach. Trener też. Ale każdy z nas dostał doceniony, więc to miła sprawa – przyznał zawodnik Ruchu Chorzów Łukasz Hanzel.
– Ciężko było wyjechać spod stadionu Górnika. W samym autobusie było spokojnie, ale już dostawaliśmy sygnały, że kibice będą czekać na nas pod klubem. Droga z Zabrza to moment, więc nie zdążyliśmy za bardzo usiąść, a już trzeba było wysiadać. No i feta. Trwało to wszystko ze dwie godziny i było nam bardzo, bardzo przyjemnie – stwierdził 29-latek, cytowany przez „ruchchorzow.com.pl”.
– Gdy tylko otwarły się drzwi, cały tłum kibiców wręcz wyrywał zawodników z autobusu. Niektórzy – głównie strzelcy bramek, czyli „Olek” i „Mazi” – zostali przeniesieni na rękach. Trener też. Ale każdy z nas dostał doceniony, więc to miła sprawa. 20-metrową drogę z autokaru do klubu przeszedłem w dobre… 15 minut. Później mieliśmy jeszcze zorganizowaną wspólną fetę – kontynuował.
– Każdy z nas zdaje sobie w takich chwilach sprawę, jak duży efekt przynoszą te lata pracy. Dla takich chwil się żyje. Mimo że nie zagrałem dla Ruchu wiele, to kibice dali mi odczuć, że jestem częścią zespołu. Byli tak samo wdzięczni za ten mecz. To dla każdego motywujące – dodał były gracz Piasta Gliwice.