Piękny kurs i można zaatakować za 50 zł. Murray w meczu ze Stepankiem (7-6 3-6 6-1) momentami grał beznadziejnie. Gdyby Stepan w 1 secie wykorzystał swoje szanse, to Andy pożegnałby się z turniejem. Pojawia się zatem pytanie, skoro emerytowany Radek był o krok od wyeliminowania Murray’a, to dlaczego ta sztuka miałaby nie udać się Simonowi? Simon jak to Simon, nie pokazuje niczego szczególnego, ale wygrywa. Zdarzają mu się spektakularne pojedynki.
Pamiętam ubiegłoroczny turniej w Rotterdamie. Gilles w pierwszej rundzie wymęczył zwycięstwo z Sousą, później pokonał w średnim stylu Chardy’ego i w ćwierćfinale trafił właśnie na Brytyjczyka. Kurs na Andy’ego wynosił wtedy @1,12. Ni stąd, ni zowąd Simon rozegrał kapitalny mecz. Fakt, Murray także trochę pomagał, ale Francuz był jak ściana – zupełnie nie do przejścia. Gilles znany jest ze swojej regularności. Potrafi odegrać z każdej pozycji. Przez ekspertów nazywamy „Radwańską w spódnicy”. Ciężko gra się z takim przeciwnikiem. Atakujesz po crossie, po linii, a wszystko wraca na Twoją stronę. W końcu sfrustrowany popełniasz prosty błąd i odechciewa Ci się gry. Tak często wyglądają zawodnicy w meczach z Simonem.
Andy nie jest w rewelacyjnej formie. Problemy w meczu ze Stepankiem to nie był przypadek. Już w Monte Carlo wymęczył zwycięstwa z Herbertem i Paire. Wcześniej porażki z Dimitrovem i Del Bonisem. Po Australian Open „Panicz” wyraźnie spuścił z tonu,
Kurs jest bardzo zachęcający. „Gilou” to nie jest byle leszczyk. Czasem ciężko mu odpowiednio zmotywować się kiedy po drugiej stronie siatki znajduje się teoretycznie słabszy zawodnik. Jednak gdy gra z tymi najlepszymi, koncentracja jest już na najwyższym poziomie i Simon potrafi grać jak z nut. Liczę na niespodziankę.
Gilles Simon – Andy Murray 1 @4,50