Wczoraj Bogdan zaskakująco łatwo poradziła sobie z Jankovic. Na dziś propozycja z Atlanty, czyli królestwa „Big Johna”.
Spotkanie zaplanowano na godzinę 00:00.
Isner w sześciu ostatnich występach w Atlancie trzy razy wygrywał, dwa razy był w finale i raz dotarł do półfinału. Śmiało można stwierdzić, że to ulubiony turniej Jankesa.
John nie jest w nadzwyczajnej formie, jednak na betonie czuje się świetnie i powinien spokojnie kontrolować spotkanie z Mannarino.
Francuz w jedynym swoim występie w Atlancie uległ przed rokiem 2-6 4-6 Go Soedzie. Parę dni temu przegrał 1-2 z Kruegerem, będąc zdecydowanym faworytem meczu. W pierwszym meczu w Atlancie wygrał 6-3 3-6 7-6 z Mischą Zverevem. Adrian jest zawodnikiem leworęcznym, ale mało kiedy robi użytek z wyrzucającego serwisu, który jest domeną graczy uderzających lewą ręką. Czasami ma się wrażenie, że Mannarino jest zbyt pasywny w wymianach, gra jakby od niechcenia.
John to oczywiście atomowy serwis, jak trafi na swój dzień to drugim podaniem potrafi serwować nie odbioru. Jak na 208 cm jest wyjątkowo gibki, potrafi skutecznie bronić się w defensywie, bardzo dobrze wygląda również bekhendowy slice Johna.
Istotną rzeczą jest bilans bezpośrednich pojedynków – 5/1 na korzyść Isnera. Jedyna wygrana Mannarino to Wimbledon 2013 roku gdzie przy stanie 1-1 John musiał poddać mecz. Poza tym, w pięciu pojedynkach Francuz wygrał zaledwie jednego seta. Ostatnie 4 mecze to 4 zwycięstwa Jasia bez straty seta.
Uważam, że dzisiaj również Isner zwycięży 2-0. Na ostatnie 8 pojedynków w tym turnieju Amerykanin stracił jedynie 2 sety, więc potwierdza to tylko jak znakomicie czuje się na kortach w Atlantic Station. C’mon Big John!
John Isner(-1,5 seta) – Adrian Mannarino 1 @1,75