Artur Boruc grał tylko w pierwszej połowie spotkania towarzyskiego ze Szwajcarią (2:2), ale zdążył sobie zaskarbić uznanie kibiców fantastyczną interwencją pięć minut przed przerwą. To była sytuacja po której „biało-czerwoni” dostali nawet więcej braw niż po bramkach Artura Jędrzejczyka i Arkadiusza Milika.
– To pokazuje dobitnie, że reprezentacja Polski w piłce nożnej potrafi także dostarczyć pozytywne emocje i niezależnie od tego, czy wygrywamy, czy remisujemy, po końcowym gwizdku mamy sporą satysfakcję z naszej gry. Fajnie było sobie przypomnieć, jak się broni w kadrze – przyznał po meczu golkiper Bournemouth FC.
– Nie wiem sam, ale wydaje mi się, że ten wynik nie jest do końca sprawiedliwy. Stworzyliśmy sobie więcej sytuacji od nich, ale tak to w piłce bywa i trzeba się cieszyć z tego remisu – ocenił były golkiper Southampton FC, Fiorentiny i Celtiku Glasgow.
– Wiadomo, że jak przyjeżdżam na kadrę, to chcę sobie pobronić i pokazać z jak najlepszej strony. Koniec i kropka. W tym meczu nam się nic złego nie przydarzyło. Zarówno mnie, jak i Łukaszowi Fabiańskiemu. Nawet jak nie gramy, to trzymamy mocno kciuki za Wojtka Szczęsnego, bo chcemy tworzyć zgrany kolektyw – stwierdził wychowanek Pogoni Siedlce.
– Możemy być zadowoleni z tego roku, bowiem mimo słabszego jego początku, to mieliśmy dobry start w eliminacjach mistrzostw Europy. Chociaż wiemy, że ten zespół dopiero się tworzy, to jednak jesteśmy w stanie pokonać silniejsze drużyny. Płakać więc nie będziemy – podsumował Artur Boruc.