Tylko w pierwszej połowie meczu Wisły z Lechem Paweł Brożek powinien ustrzelić hattricka, ale nie wykorzystał żadnej z wielu okazji.
– Już w pierwszej połowie mogłeś rozstrzygnąć losy tego meczu, ale ani razu nie wpisałeś się na listę strzelców.
– To prawda, wiem, że dzisiaj zawiodłem. Powinienem wykorzystać te sytuacje, które miałem. Gdyby tak się stało, wynik tego meczu rozstrzygnąłby się jeszcze przed przerwą, ale stało się inaczej. Dobrze, że ostatecznie udało nam się wygrać i powinienem za tego trzeciego gola postawić nie jedno, ale dwa piwa Donaldowi Guerrierowi.
– W ostatnich tygodniach nie trenowałeś zbyt regularnie. Czy to wpłynęło na to, że brakowało Ci czucia piłki w tych decydujących momentach?
– Nic mnie nie usprawiedliwia, nawet to, że ostatnio nie mogłem regularnie trenować z drużyną. Tydzień trenowałem, później miałem tydzień przerwy, później znowu trenowałem itd. To jednak nie ma większego znaczenia. Sytuacje miałem dzisiaj idealne i tę jedną czy dwie bramki powinienem strzelić.
– Podobno do samego końca Twój występ był niepewny.
– Tak, ale czułem się dobrze, ustaliśmy z trenerem, że zagram na lekach przeciwbólowych, bo bardzo chciałem dzisiaj pomóc drużynie. Niestety, wyszło jak wyszło.
– Początek meczu nie wskazywał, że stworzycie sobie aż tyle sytuacji. To Lech pierwszy ruszył do ataku i mógł szybko objąć prowadzenie.
– Tak i byliśmy na to przygotowani. Lech to bardzo mocna drużyna, zwłaszcza, kiedy gra u siebie i wiedzieliśmy, że od razu będą chcieli nas zdominować. Na szczęście udało nam się przetrwać te najtrudniejsze momenty, strzelić pierwszą bramkę, a później co chwile udawało nam się wypracować kolejne okazje.
– Aż tylu okazji bramkowych w jednym meczu w Poznaniu nie udało Wam się stworzyć już od bardzo wielu lat.
– No tak, ostatnie mecze z Lechem tutaj przegrywaliśmy i to dość wyraźnie, a dzisiaj nie tylko udało się wygrać, ale jeszcze strzelić trzy gole, a przecież mogło być ich znacznie więcej.
jaki pilkarz, takie bramki