W niedzielny wieczór Wisła Kraków zmierzy się z drużyną Lecha Poznań. Dla Pawła Brożka będzie to szansa na dogonienie Kazimierza Kmiecika w statystykach strzeleckich.
Obecny drugi trener Wisły zdobył w rywalizacji z Lechem 11 goli. Natomiast Paweł Brożek odnotował 10 trafień. – Przeciwko Legii też lubię strzelać, a nie zdobyłem już w pojedynkach z nimi bramki od kilku spotkań. Wcześniej miałem taką serię, że każdy mógł pozazdrościć, dlatego nie wybiegam w przyszłość. Oczywiście chciałbym, żebyśmy odnieśli zwycięstwo, bo napastnika rozlicza się za skuteczność – mówi Brożek cytowany przez oficjalną stronę krakowian.
W ostatnim meczu obu drużyn, kiedy Wisła wygrała w Poznaniu 3:2, „Brozio” sam mógł strzelić trzy bramki, a nie trafił do siatki rywala ani razu. – Nawet nie trzy, a cztery bramki. Dobrze, że wygraliśmy to spotkanie; byłem zaraz po kontuzji, ale mimo tego moja gra nie wyglądała źle. Natomiast skuteczność była katastrofalna- wspomina Paweł.
Drużyna Lecha jest sporą niewiadomą w tym sezonie. Kolejorz potrafi rozegrać bardzo dobre spotkania, ale przeplata je słabymi występami. Jak będzie w niedzielę? – Spodziewam się Lecha, jakiego pamiętamy z meczu w Warszawie przeciwko Legii, zespołu, który od razu ruszył do przodu i zagrał dobrą, taktyczną piłkę. Wydaje mi się, że będzie to najcięższe spotkanie przy Reymonta w tej rundzie, mimo że poznaniacy grają w kratkę. Potrafili wygrać wysoko w Bełchatowie, aby potem zremisować z Koroną. To samo pokazał mecz w Gliwicach, gdzie mogli wygrać z Piastem, a ostatecznie przegrali. Jest to zespół, który na razie nie ma stabilizacji formy, zresztą jak chyba wszystkie drużyny w lidze, dlatego liczę, że ich forma nie będzie tak optymalna, jak w meczu z Górnikiem – ma nadzieję Brożek.
Zawodnik Białej Gwiazdy ocenił również linie defensywy obu zespołów. – Widziałem, że trener Skorża sporo rotował obrońcami. U nas defensywa jest stabilna. Arek Głowacki cały czas jest w wysokiej formie, a i Richard Guzmics, i Maciek Sadlok dobrze wkomponowali się w zespół. Ostatnie dwa mecze pokazały, że zdaje to egzamin, bo nie straciliśmy w nich bramki – zaznaczył.
Dla Franciszka Smudy będzie to spotkanie przeciwko drużynie, którą kiedyś prowadził. To samo dotyczy Macieja Skorży, który w Krakowie pracował ponad dwa lata. – Trener Smuda kiedyś prowadził Lecha, a my specjalnie nie musimy się nawzajem mobilizować, bo to właśnie trener jest od tego,znając go, wiem, że bardzo będzie chciał wygrać to spotkanie. Z trenerem Skorżą „miśka” pewnie przybijemy. Mam miłe wspomnienia związane z nim, zawsze go ceniłem i będę go cenił – zakończył napastnik.