7 października minął dokładnie od powrotu Waldemara Fornalika na Cichą. – Uważam, że to było 12 miesięcy pełnych emocji. Szczególnie mam na myśli wiosnę, kiedy graliśmy w grupie spadkowej o utrzymanie i zapewnienie bytu w Ekstraklasie. To są trudne mecze, w których często nie grają umiejętności, a emocje czy głowa. Mamy za sobą wiele bardzo dobrych spotkań, ale mieliśmy też kilka słabszych, co jest w futbolu nieuniknione – mówił szkoleniowiec Ruchu w rozmowie z oficjalną stroną chorzowian.
– Zawsze interesowała mnie gra o jak najwyższe cele, o zaszczyty. Tak było w tych poprzednich sezonach i nadal tak sobie to wyobrażam. Zupełnie inaczej gra się o czołowe lokaty w Ekstraklasie, a zupełnie inaczej o uniknięcia degradacji – zauważył Fornalik. – Łatwiej wkomponowuje się młodych zawodników, gdy nie ma się tego przysłowiowego noża na gardle. Dzisiaj jesteśmy znowu na początku jakiejś drogi i to nie jest tak, że z dnia na dzień ta drużyna ustabilizuje formę i będzie seryjnie wygrywała mecze. Mówiłem po dwóch lub trzech zwycięstwach, że będą też trudne momenty i tak na to trzeba spojrzeć. My też wierzymy w sens swojej pracy i w to co robimy, bo wcześniej czy później ta praca musi przynieść konkretne efekty. Chodzi tylko o to, aby dobierać odpowiednich zawodników, którzy będą stanowili o sile i wartości tej drużyny – dodaje nowy-stary opiekun Niebieskich.
A jak zmieniła się ekipa Niebieskich przez ostatni rok? – Widzimy, kto pozostał z tamtej drużyny. Mamy Łukasza Surmę, Marka Zieńczuka, którzy grają. Jest Martin Konczkowski, który raz grał, a raz nie. W międzyczasie latem doszło do bardzo dużych zmian. Widzimy, ilu nowych, młodych zawodników dostało szansę gry i są wprowadzani do drużyny. Tak też trzeba na to spojrzeć – przekonuje Fornalik.