Szkoleniowiec PGE GKS Bełchatów Kamil Kiereś po zremisowanym 2:2 spotkaniu z Koroną Kielce był załamany spadkiem „Brunatnych” do pierwszej ligi.
– Miałem mnóstwo pretensji do zawodników o pierwszą połowę. Na boisku nie widziałem wówczas drużyny, która brzytwy się chwyta i z determinacją walczy o utrzymanie. Z braku realizacji taktyki na własne życzenie straciliśmy bramkę – wyznał Kiereś dla oficjalnej strony klubu z Bełchatowa.
– Po przerwie graliśmy już jednak tak, jak zakładaliśmy, co szybko dało efekt w postaci wyrównania. W 81. minucie przeszliśmy na ustawienie z trzema obrońcami i to się opłaciło. Objęliśmy prowadzenie i nawet na ławce czuć było euforię i to, że pojedziemy dalej bić się do Łęcznej. Niestety, moment nieuwagi zniweczył ten wysiłek – podkreślił opiekun „Brunatnych”.
– Ten mecz będzie miał dla nas jedynie wymiar statystyczny. Na pewno wygodniej byłoby więc nie wracać. W ostatnich trzech latach, a zwłaszcza w 2013 roku, włożyłem jednak dużo pracy w to, aby ten klub nie przestał istnieć. I nadal mi na nim zależy. Chciałbym, żeby nie przepadł w otchłani pierwszoligowej – podsumował Kamil Kiereś.