Mak: Propozycję z Piasta dostałem już dwa lata temu

Przed weekendem kontrakt z Piastem Gliwice podpisał Mateusz Mak. Zawodnik przyznał w wywiadzie z piast-gliwice.eu, że zainteresowanie ze strony Niebiesko-czerwonych pojawiło się już dwa lata temu.

Jak przebiegła procedura zatrudnienia Mateusza Maka przy Okrzei? – Mój transfer do Piasta został zrobiony po cichu, z czego bardzo się cieszę. Z menedżerem ustaliłem, że gliwicki klub jest dla mnie najlepszą opcją do rozwoju i po rozwiązaniu umowy z GKS-em Bełchatów po prostu robiłem swoje, a menedżer dogrywał kwestie dotyczące przenosin na Okrzei – powiedział Mak cytowany przez oficjalną stronę Piastunek.

Od kilku sezonów – jeszcze kiedy Mak reprezentował Ruch Radzionków – było widać w nim ogromny sportowy potencjał. Już wtedy w kolejce do pozyskania dynamicznego skrzydłowego ustawiały się kolejne ekstraklasowe kluby. Nie inaczej było w przypadku Niebiesko-czerwonych. – Propozycję z Piasta dostałem już dwa lata temu, ale wtedy Bełchatów się nie zgodził. Ja jednak jestem zdania, że co się odwlecze, to nie uciecze. I faktycznie w tym przypadku znalazło to zastosowanie – dodał.

W Piaście sporo się jednak od tego czasu zmieniło. Niemal w stu procentach nowy zespół, inna myśl szkoleniowa i rosnące ambicje sportowe – z tym musi zmierzyć się Mateusz Mak. – Niebiesko-czerwoni są liderem! Więc nie przyszedłem do nieznanego klubu. Mimo wielu zmian personalnych na grę Piasta patrzy się bardzo dobrze, a praca z trenerem Latalem jest dodatkowym atutem. Fajnie tym zespołem kieruje i chciałbym być częścią jego drużyny – podkreślił.

Zdanie o nowych kolegach Mateusz ma bardzo dobre. A – tym samym – widzi szansę dla siebie – Tabela pokazuje, że ci zawodnicy prezentują określony wysoki poziom, a to jest mobilizacja do jeszcze większej pracy. Chcę grać, a w związku z tym muszę być w naprawdę dobrej formie! – zaznaczył skrzydłowy.

Gdzie dwudziestotrzyletni zawodnik widzi dla siebie miejsce w boiskowej układance Latala? – Jestem skrzydłowym, chociaż zdarzały mi się mecze pod napastnikiem. Ale gra na obu bokach jest mi najbliższa. Chociaż – nieskromnie zaznaczę – że chyba poradzę sobie na każdej ofensywnej pozycji.

Mak nie chce wyznaczać sobie długoterminowego planu. Wynika to z przykrego doświadczenia, z jakim zmagał się w ostatnim czasie. – Kontuzja nauczyła mnie nie planować. Potrzebuję jeszcze około trzech – czterech tygodni, żeby być gotowym do gry na sto procent. Jak wrócę na boisko, to wtedy określę kolejny cel do zrealizowania w najbliższej przyszłości – zakończył nowy podopieczny Radoslava Latala.