22-letni pomocnik Legii Warszawa, Mateusz Szwoch przyznał w swoim ostatnim wywiadzie, iż problemy ze zdrowiem, z którymi się ostatnio zmagał, zupełnie zmieniły jego postrzegani futbolu.
U byłego reprezentanta polskich młodzieżówek pięć miesięcy temu lekarze wykryli arytmię serca. Od tego momentu piłkarz walczył nie tylko o powrót do pełni zdrowia, ale także o możliwość kontynuowania kariery. W ostatecznym rozrachunku młodemu graczowi udały się obie rzeczy.
– Zobaczyłem, jak wygląda życie bez piłki. Takie, gdzie codziennie wychodzi się do pracy na 10-12 godzin. To, że mogę znów grać w piłkę, to wielki przywilej. Kiedyś zdarzały się momenty, że nie miałem energii czy ochoty na trening. Chodziłem podłamany, bo nie załapałem się do kadry na mecz albo nie wszedłem na boisko. Teraz cieszę się każdym treningiem. Zwykłe bieganie wokół boiska, które kiedyś uważałem za uciążliwe, sprawia mi ogromną radość. Cieszą mnie takie małe rzeczy – powiedział Mateusz Szwoch, cytowany przez oficjalną stronę wicemistrzów Polski.
– Na samą myśl o tym, że już nie zagram, łzy cisnęły mi się do oczu. Ale szybko wydobrzałem. Uznałem, że nie ma powodów, by się załamywać. Mam dopiero 22 lata, całe życie przede mną. A to, że nie będę już piłkarzem? Trudno. Jest tyle rzeczy, które można w życiu robić. W podświadomości szykowałem jakiś plan B dla siebie – kontynuował.
– Henning Berg dzwonił do mnie regularnie. Mówił, bym się nie przejmował, przekonywał, że wszystko się ułoży, że wszyscy na mnie czekają. Tak samo trener Sokołowski i doktor Tabiszewski – zaznaczył.
– Nie wiem, co bym bez niego zrobił. Wysłał moje badania do kliniki w Madrycie, mieliśmy konsultacje z najlepszymi specjalistami. Dzięki nim aż tak bardzo się nie dołowałem chorobą. Nie mogłem! Legia zrobiła dla mnie bardzo dużo. Nie wiem, czy gdzie indziej miałbym taką opiekę – dodał były gracz Arki Gdynia.