Mirosław Smyła: Możemy być zadowoleni, że widać progres

– Wkalkulowane jest, że kiedy gra się z ekstraklasowym przeciwnikiem, to wynik może być niekorzystny. Możemy być zadowoleni, że widać progres – zaznaczył Mirosław Smyła tuż po meczu kontrolnym z Ruchem Chorzów.

Zielono-Żółto-Czarni przegrali z podopiecznymi Waldemara Fornalika 0:1 (0:0). Jedynego gola w tym spotkaniu strzelił Michał Efir. Były napastnik warszawskiej Legii na listę strzelców wpisał się w 69. minucie rywalizacji.

– Znowu, szczególnie w pierwszej połowie, stworzyliśmy kilka okazji, po których można było pokusić się o strzelenie bramki. To pozytywne. Szkoda tylko, że stale brakuje nam skuteczności. Cieszy gra w defensywie; zwłaszcza w okresie, gdy graliśmy grupą zawodników będących w ścisłej kadrze zespołu. Wyglądało to solidnie – przyznał 46-letni trener, cytowany przez „rozwój.info.pl”.

– Zwykle jest jednak tak, że jak nie strzelasz, to dostajesz. My dostaliśmy bramkę z niczego, którą sami sprokurowaliśmy. Ewidentny błąd bramkarza. Podanie przeciwnikowi, uderzenie go w nogi… Praktycznie „samobój”. To martwi. Musimy w sobie wypracować złość po porażce i potrzebę walki o zwycięstwo. Musimy się nauczyć wygrywać, choć nie można też szaleć – kontynuował.

– Wkalkulowane jest, że kiedy gra się z ekstraklasowym przeciwnikiem, to wynik może być niekorzystny. Możemy być zadowoleni, że widać progres – zaznaczył szkoleniowiec beniaminka pierwszej ligi.

– Moi zawodnicy tymi trzema meczami coś sobie udowodnili. Że nawet prostszymi środkami, które są wkalkulowane w nasz model gry, jesteśmy w stanie stworzyć sobie kilkoma podaniami, a nie kilkunastoma, sytuacje bramkowe. To naprawdę było widoczne – dodał były opiekun GKS-u Tychy.