Pawłowski: Po objęciu prowadzenia stanęliśmy

– Jeśli nie będziemy strzelać goli, to nie będziemy wygrywać – powiedział po meczu z Jagiellonią Szymon Pawłowski. W spotkaniu zakończonym porażką 1:3 lechici oddali na bramkę rywali aż 18 strzałów, w tym tylko trzy celne.

– Z nieba do piekła. Tak można podsumować nie tylko Wasz dzisiejszy mecz, ale całe ostatnie 8 dni. Najpierw wygraliście z Legią w Warszawie, a dziś niespodziewanie przegraliście u siebie z Jagiellonią.

– Trzeba przyznać, że zagraliśmy dzisiaj słabsze spotkanie, ale cały czas myślimy o zdobyciu mistrzostwa. Musimy jednak wyciągnąć wnioski z dzisiejszej porażki.

– Jakieś wnioski już Wam się nasuwają? Dlaczego przegraliście dzisiejszy mecz?

– Ciężko powiedzieć, co zadecydowało o naszej porażce. Po zdobyciu gola i objęciu prowadzenia, stanęliśmy, co Jagiellonia skrzętnie wykorzystała. Przejęła środek pola, stworzyła sobie kilka sytuacji i wszystkie wykorzystała, a my już nie mieliśmy nawet jednej okazji do zdobycia bramki.

– Uważasz, że stracone bramki to efekt Waszych indywidualnych błędów?

– Na pewno popełniliśmy dzisiaj błędy, ale na dobrą sprawę cały mecz zagraliśmy dzisiaj słabo. W pierwszej połowie po kilku minutach zdołaliśmy przełamać Jagiellonię, zaczęliśmy sobie stwarzać sytuacje, ale brakowało skuteczności. Gdy wreszcie na początku drugiej połowy objęliśmy prowadzenie, wydawało się, że tak jak w wielu poprzednich meczach, pójdziemy za ciosem i zdobędziemy kolejne bramki, ale tak się nie stało.

– Oddaliście dzisiaj 18 strzałów na bramkę rywali, z których celne były tylko trzy. Jak to skomentujesz?

– Trudno to nawet komentować. Na pewno musimy poprawić skuteczność, bo jak się nie strzela bramek, to się nie wygrywa meczów.

– Po tym meczu Jagiellonia traci już do Was tylko jeden punkt. Uważasz, że do samego końca będzie z Wami i Legią walczyć o mistrzostwo?

– Nie tylko Jagiellonia. Jest wiele drużyn, które cały czas mają szansę na mistrzostwo i walka o tytuł zapewne będzie trwać do samego końca. Mam tylko nadzieję, że po ostatniej kolejce to my będziemy się cieszyć.