Jagiellonia Białystok przegrała na wyjeździe z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza 0:2 (0:0) w ramach zaległego spotkania 17. kolejki Ekstraklasy. Po zakończeniu rywalizacji obrońca „Jagi”, Piotr Tomasik nie krył rozczarowania z uzyskanego rezultatu.
– Pierwsza połowa zupełnie nam nie wyszła. Nie wiem, co jest tego powodem, ale zupełnie ją przespaliśmy. Nie ma co ukrywać, że zagraliśmy bardzo słabo i mieliśmy dużo szczęścia, schodząc na przerwę z wynikiem 0:0 – powiedział 28-latek cytowany przez oficjalną klubową stronę internetową.
– Uczulaliśmy się, żeby wyjść skoncentrowani na drugą część spotkania, a nie minęło dziesięć minut i tracimy gola po niepotrzebnym rzucie karnym. Do końca meczu było jeszcze dużo czasu, ale jakby uszło z nas powietrze i w ogóle nie zareagowaliśmy na straconego gola. Powinniśmy ruszyć na rywala i spróbować doprowadzić do remisu, ale mimo że może były jakieś przebłyski w drugiej połowie, to zaprezentowaliśmy z naszej strony zdecydowanie za mało – dodał.
Druga bramka dla „Słoni” padła w dość kontrowersyjnych okolicznościach. Obrońca „Jagi” stwierdził jednak, że razem z kolegami powinien zatrzymać tę akcję dużo wcześniej.
– Co tu dużo mówić. Wszyscy piłkarze i trenerzy Termaliki krzyczeli, żeby ich zawodnik wybił piłkę poza boisko. Każdy myślał, że piłka wyszła poza linię, ale tak nie było i Kędziora ją przejął, a wtedy trener zaczął mu krzyczeć „graj, graj, graj”. Oczywiście, nie jest to dla nas żadne usprawiedliwienie, bo powinniśmy grać do gwizdka, a w dodatku było nas czterech na samotnie atakującego Kędziorę i na pewno można było jego akcję zatrzymać. Dzisiaj ogólnie szczęście się do nas nie uśmiechało, strzeliliśmy dwa gole, po których sędzia odgwizdał spalonego, a Kędziora przy poślizgnięciu się na murawie uderzył w samo okienko. Szczęście było dziś po stronie Niecieczy, a my musimy tę porażkę wziąć na klatę, choć jesteśmy bardzo zniesmaczeni – zaznaczył.
– Chcieliśmy wygrać, wskoczyć do pierwszej ósemki, a tak musimy koniecznie pokonać w sobotę Cracovię, bo wiosną jest mniej spotkań, do ósemki potrzeba około 40 punktów, a w dodatku mamy mecze wyjazdowe z drużynami z czuba tabeli. Trzeba się bardzo dobrze przygotować do rundy wiosennej, bo w Białymstoku każdy liczy na tę grupę mistrzowską i każdy inny wynik będzie rozczarowaniem – kontynuował.
– Kłótnia na koniec spotkania była spowodowana jeszcze tą sytuacją. Rywale zachowali się bardzo nie fair i choć powinniśmy mieć pretensje do samych siebie, to było to wyjątkowo niesportowe zachowanie. Nie zamierzam jednak szukać taniego usprawiedliwienia. Mieli wybić piłkę, nie wybili i strzelili z tego gola – teraz to musimy zaakceptować – zakończył.