Trudno znaleźć drużynę, która miałaby większego pecha. Za każdym razem wymieniana jest jako główny faworyt turnieju, ale zawsze czegoś jej brakuje. Czy Wybrzeże Kości Słoniowej po 23 latach sięgnie po Puchar Narodów Afryki?
Podczas ostatnich mistrzostw Afryki Wybrzeże Kości Słoniowej pewnie wygrało swoją grupę. W ćwierćfinale trafiło na Nigerię. Ta z trudem przebrnęła przez pierwszą fazę rozgrywek, notując dwa remisy i zwycięstwo. Wydawało się, że pokonanie ,,Super Orłów” dla podopiecznych Sabriego Lamouchiego będzie formalnością. Nic bardziej mylnego. Nigeria wygrała 2:1, a potem zdobyła trofeum.
Dla zawodników takich jak Didier Drogba, Salomon Kalou czy Yaya Toure porażka była bolesna. Nie można jednak było mówić o szoku. Zbyt często WKS zawodził w momentach, gdy wydawało się, że jest skazany na sukces.
Rok wcześniej na turnieju w Gabonie i Gwinei Równikowej, Wybrzeże Kości Słoniowej grało jeszcze bardziej przekonująco. Grupę wygrało z kompletem zwycięstw, a w fazie pucharowej pewnie rozprawiało się z Gwineą Równikową i Mali. W finale trafiło na Zambię. Tam choć WKS przeważał, rywalom udało się dotrzymać bezbramkowy rezultat do końca meczu. W karnych szczęście nie stało po stronie „Słoni”. W ósmej serii pomylił się Gervinho. To oznaczało, że na złoty medal mistrzostw Afryki trzeba będzie jeszcze poczekać. A kraj ten czeka już od 1992 roku. Wtedy ostatni raz uśmiechnęło się do niego szczęście.
W finale z Ghaną rozgrywanym na stadionie w Dakarze padł bezbramkowy remis. O
mistrzostwie zdecydowała seria rzutów karnych. Po 12 seriach jedenastek (niektórzy piłkarze musieli dwukrotnie wykonywać karne) WKS wygrał 11-10. Od tego momentu zapadła klątwa. Nie dotyczy ona tylko mistrzostw kontynentu, lecz wszystkich międzynarodowych rozgrywek. Chociaż Wybrzeże Kości Słoniowej regularnie kwalifikuje się do finałów Mistrzostw Świata, nigdy nie udało mu się wyjść z grupy.
W 2014 roku na Mundialu w Brazylii o odpadnięciu zadecydował gol stracony w ostatniej minucie meczu z Grecją. Chwilę wcześniej stuprocentową sytuację zmarnował Yaya Toure. Mundial w RPA w 2010 roku również okazał się pechowy. Mistrzostwa Świata po raz pierwszy odbywały się w Afryce. Eksperci oceniali, że afrykańskie drużyny mogą zdominować turniej ze względu na przystosowanie do trudnych warunków atmosferycznych. Największe szanse dawano właśnie ,”Słoniom”. Nieszczęście drużyny prowadzonej wówczas przez słynnego Svena Gorana Erikssona polegało na tym, że los przydzielił ją do grupy śmierci.
Po remisie z Portugalią i porażce z Brazylią stało się jasne, że ,,Słonie” nie będą czarnym koniem mistrzostw. Cztery lata wcześniej wydawało się, że drużynę Henriego Michela przestały dotykać nieszczęścia. Reprezentacja po raz pierwszy w historii zakwalifikowała się do finałów Mistrzostw Świata. Ponadto na Pucharze Narodów Afryki rozgrywanym w Egipcie grała świetnie. W ćwierćfinale pokonała Kamerun po serii rzutów karnych 12:11. Jej piłkarze wykorzystali w tym meczu wszystkie jedenastki! Jednak i tym razem drużyna występująca w pomarańczowych strojach przegrała finał. Rywalem był gospodarz imprezy – Egipt. Wygrał
4:2 po serii rzutów karnych. Mylili się Drogba i Eboue.
Mistrzostwa Świata w tym samym roku również nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Los nie był łaskawy podczas losowania. Na drodze do sukcesu stanęły wtedy: Argentyna, Holandia oraz Serbia i Czarnogóra. WKS odpadł, choć grał bardzo efektownie. Na turnieju o panowanie w Afryce w 2008 roku wszystko szło według sprawdzonego klucza.
Świetna postawa w grupie, ładna dla oka gra, duże nadzieje kibiców, a potem porażka z Egiptem. Tym razem w półfinale. Swoich sił w Wybrzeżu Kości Słoniowej próbował także polski trener Henryk Kasperczak. W 1994 roku na mistrzostwach Czarnego Lądu rozgrywanych w Tunezji jego ekipa zdobyła brązowy medal. Półfinał z Nigerią przegrała, oczywiście w rzutach karnych. Jego zespół w meczu dwukrotnie prowadził, ale za każdym razem rywalom udawało się odrobić straty.
W kraju zawsze do mistrzostw kontynentu podchodzono z dużym szacunkiem. Nie było sytuacji, takiej jak w wielu afrykańskich reprezentacjach, w których piłkarze nie traktowali tej imprezy poważnie i często nie przyjeżdżali na turniej. Na zgrupowania ,,Słoni” za każdym razem stawiali się najlepsi gracze. Nie przyniosło to jednak oczekiwanych sukcesów.Piłkarzy reprezentacji kraju określa się mianem straconego pokolenia.
Choć w kadrze znajdowali się zawodnicy z czołowych europejskich drużyn takich jak: Barcelona, Chelsea czy Manchester City, a selekcjonerami byli uznani fachowcy, Wybrzeże Kości Słoniowej od 23 lat czeka na zdobycie złotego medalu na międzynarodowym turnieju. Czy w tym roku uda się przełamać złą passę? Jeżeli piłkarze Herve Renarda chcą to osiągnąć, na pewno muszą zadbać o to, by wyniki meczów rozstrzygnąć w podstawowym czasie gry.
Filip Pelc