– Nie ma co ukrywać, że ciężko grało mi się w pierwszym meczu po kontuzji. Półtora miesiąca rozbratu z piłką zawsze pozostawia ślad na formie – przyznał Miroslav Radović, który wystąpił w poniedziałkowym spotkaniu z Cracovią (2:0).
Serb długo dochodził do siebie po kontuzji mięśnia przywodziciela. – Najważniejsze jednak, że nic mnie już nie boli, mogę normalnie trenować i grać. Piłkarsko cudów spodziewać się nie mogliśmy, ale z każdym meczem będzie lepiej – dodał.
– Dopiero wczoraj zdecydowaliśmy wspólnie z trenerem, że będę mógł grać. Szkoleniowiec chciał chyba przede wszystkim sprawdzić to, jak wyglądam fizycznie. Dramatu nie było, ale piłkarsko muszę się trochę poprawić. Ale jak już powiedziałem, czas będzie działał na moją korzyść – ocenił Radović.
– Dopiero w takich chwilach doceniam graczy, którzy wracają do gry po kontuzjach. Dziś było przeciętnie, ale może już w kolejnym spotkaniu będzie rewelacyjnie? Dla mnie teraz ważny jest każdy trening z zespołem bym mógł wrócić na swój właściwy poziom. Zostały jeszcze trzy mecze i postaram się w nich coś strzelić – podsumował „Rado”.