Po pierwszej połowie sobotniego spotkanie T-ME, Pogoń Szczecin zasłużenie prowadziła w Poznaniu z Lechem 1:0. Musiała się jednak zadowolić remisem po tym, jak piłka po uderzeniu Szymona Pawłowskiego odbiła się od nogi Rafała Murawskiego i wpadła do siatki.
– Wynik 1:1 brzmi nieźle, ale chyba jednak macie pewien niedosyt?
– Szanujemy ten wynik, chociaż pierwsza połowa pokazała, że możemy się tutaj pokusić o trzy punkty. Zagraliśmy agresywnie, strzeliliśmy bramkę, stwarzaliśmy sobie kolejne sytuacje, ale po przerwie zabrakło nam sił i Lech zdołał wyrównać i to po strzale, który odbił się od mojej nogi i wpadł do siatki.
– To właśnie zbyt duży wysiłek w pierwszej połowie zadecydował, że zabrakło Wam sił do końca spotkania?
– Uważam, że po prostu źle rozegraliśmy tę drugą połowę. Chcieliśmy grać wysokim pressingiem, ale to nam nie wyszło. Gdy traciliśmy piłkę, musieliśmy biec po 40-50 metrów na pełnym gazie, co kosztowało nas zbyt dużo sił, a Lech to wykorzystał.
– Jak Ci się grało na Bułgarskiej przy takich milczących trybunach?
– Bardzo dziwnie. Szczerze mówiąc, w ogóle nigdy wcześniej nie miałem okazji zagrać w takim meczu przy takiej postawie kibiców.
Add Comment