– Patrząc na mecz, na tyle ile mogliśmy, to wystaliśmy skład, który chciał awansować. Boli mnie to, że wtedy po 25 minutach, kiedy odzyskaliśmy równowagę, w najmniej oczekiwanym momencie zdarzył się błąd indywidualny. Staje się to frustrujące i wkurzające – mówił Ryszard Tarasiewicz po porażce 1:2 w Pucharze Polski. Całą jego wypowiedź cytuje oficjalna strona internetowa Korony.
– W naszej sytuacji priorytetem jest gra w ekstraklasie. Patrząc jednak na ten mecz, na tyle ile mogliśmy, to wystaliśmy skład, który chciał awansować. Boli mnie to, że wtedy po 25 minutach, kiedy odzyskaliśmy równowagę, w najmniej oczekiwanym momencie zdarzył się błąd indywidualny. Staje się to frustrujące i wkurzające – powiedział na wstępie.
– Pierwszej bramki mogliśmy uniknąć. Strzeliliśmy pięknego gola wyrównującego i mieliśmy kilka okazji na strzelenie kolejnego. Zanosiło się na dogrywkę i różnie w niej mogło być. Być może wtedy cierpielibyśmy w piątek z Piastem, ale do tamtego meczu byłoby jeszcze parę dni odpoczynku. Zasłużyliśmy na dogrywkę, ale drugi gol był konsekwencją wcześniej popełnionych błędów – tłumaczył opiekun Korony.
– To jest piłka nożna. Dlatego bramki się traci. Dobrze by jednak było, jakbyśmy zmusili przeciwnika do wysiłku. Za wszystkie błędy, które popełniamy, a nie jest ich dużo, tracimy gola – zakończył Tarasiewicz.
Add Comment