– Cieszyłem się, że to się stało na swoim, prawie pełnym stadionie – tak Marek Saganowski skomentował swoje setne trafienie w Ekstraklasie oraz wygraną Legii 2:0 z Koroną.
36-letni napastnik na jubileuszowego gola czekał od dwóch tygodni. W niedzielę nie miał wcale łatwo, bo wszedł na boisko dopiero w 70. minucie, zastępując Arkadiusza Piecha. U Henninga Berga jakoś jednak łatwiej strzela mu się bramki, kiedy wchodzi w końcówkach niż, gdy zaczyna spotkania. Przeciwko Koronie dopadł do piłki odbitej przez bramkarza po strzale Orlando Sa zza pola karnego i bardzo mocnym uderzeniem skierował ją pod poprzeczkę.
– To naprawdę duża satysfakcja, po wielu latach grania w piłkę. Niemniej, wiadomo, że liczył się przede wszystkim wynik i kolejne trzy punkty. W tym sezonie skład często się zmienia, mamy ciągłą rotację. Każdy chciałby grać jak najwięcej, ale wiadomo, że jest dużo spotkań. Wiadomo, że większość zawodników, która wystąpiła nie ma zbyt wielkich szans zagrać na przykład w europejskich pucharach. Wiadomo jednak, że w trakcie sezonu coś może się zdarzyć, więc dobrze, aby ci młodzi zawodnicy zebrali jak najwięcej doświadczeń, zobaczyli jak gra się w meczu ligowym. Z pewnością inny byłby wynik, gdyby zagrał skład podstawowy, aczkolwiek wcale nie byłoby łatwo. Trener zmienia skład, ale pokazuje, że kontroluje to co robi – podsumował doświadczony napastnik.
Add Comment