– Jak mamy takich zawodników jak Robert Lewandowski, „Krycha” czy „Szczęśniak”, którzy grają w bardzo dobrych klubach to ciężko nie wierzyć w taką ekipę – oświadczył Sebastian Mila przed piątkowym eliminacyjnym meczem Polaków z Gruzją w Tbilisi.
„Krycha” to Grzegorz Krychowiak z Sevilli, „Szczęśniak” to Wojciech Szczęsny z Arsenalu. Lewandowski, jak wszyscy wiemy, gra w Bayernie Monachium, a jest jeszcze „Piszczu”, czyli Łukasz Piszczek z Borussii Dortmund. Te firmy muszą robić na rywalach wrażenie. Mila w meczach z Niemcami i Szkocją wchodził w drugich połowach. W pierwszym strzelił decydującego gola, w drugim zapisał się fantastyczną akcją. Stał się pełnoprawnym członkiem kadry. Został zaproszony na konferencję otwierającą zgrupowanie, na którą oprócz selekcjonera i kapitana zaprasza się piłkarzy dla reprezentacji istotnych. Zapewne Mili pozostanie rola jokera, ale jego występ w drugiej połowie spotkania w Gruzji jest bardzo prawdopodobny.
– Chcę dać materiał trenerowi, żeby móc rywalizować. Jestem zadowolony, że tutaj jestem. Widać pozytywną energię. Potrzebujemy takiego wsparcia jakie mieliśmy ze Szkocją na stadionie. Mam nadzieję, że będzie dobrze – powiedział zawodnik Śląska Wrocław.
Ostatnio faktycznie ma świetny okres. Umocnił pozycję w kadrze, w lidze jego drużyna jest wiceliderem półmetka. Przed poprzednimi meczami wytypował publicznie pozytywne rozstrzygnięcia. Teraz też liczy na komplet punktów?
– Przed nami środa, czwartek i zobaczymy, jak to będzie wyglądać na treningach. Nie jestem obiektywny, bo wierzę w tę drużynę. Liczę, że będziemy to kontynuować do końca eliminacji. Ale na pewno mimo kolejnych wygranych nie jesteśmy faworytem grupy. Przy Niemcach ciężko jest być faworytem, to w końcu mistrzowie świata. Tak daleko jeszcze do końca eliminacji i pierwszego miejsca, że liczyć się będzie każda zdobycz punktowa – stwierdził Mila.