Skorża: Możemy spodziewać się bramek

Maciej Skorża powiedział na konferencji prasowej, że obaj finaliści Pucharu Polski prezentują ofensywny styl gry, dzięki czemu w sobotnim spotkaniu może paść kilka bramek. Na stadionie Narodowym jego Lech Poznań zmierzy się z Legią Warszawa.

– Zwycięstwo w ligowym spotkaniu przeciwko warszawskiej drużynie w pewnym sensie daje nam psychologiczną przewagę. Będzie ona miała jednak znaczenie tylko do soboty do godz. 16, kiedy rozpocznie się mecz. W tym sezonie w naszych spotkaniach z Legią padało średnio 3,5 gola na mecz. Kibice mogą się spodziewać ofensywnej gry obu zespołów. Nie oczekuję, że jedna z drużyn rzuci się od początku do huraganowych ataków, ale po kwadransie spotkanie powinno nabrać rumieńców. Nawet gdybym kazał moim graczom się bronić, to i tak pewnie by mnie nie posłuchali. Wynik tego meczu na pewno wpłynie na naszą rywalizację w lidze. Wygrany będzie musiał tonować emocje, a przegrany będzie musiał pozbierać zespół – stwierdził Skorża.

Lech będzie rywalem Legii także w następnym spotkaniu w lidze. Drużyny zmierzą się ze sobą na stadionie przy ul. Łazienkowskiej w pierwszej kolejce rundy finałowej Ekstraklasy.

– Nie widzę nic złego, w tym że finał Pucharu Polski będzie rozgrywany w Warszawie w takiej scenerii. Dzięki temu, że spotkanie odbędzie na Stadionie Narodowym poprzeczka będzie postawiona wyżej. Moim zdaniem nie ma faworyta – powiedział trener Lecha.

Zawodnicy Macieja Skorży w środę na wyjeździe wygrali z Podbeskidziem Bielsko-Biała 2:0 w ostatniej kolejce rundy zasadniczej Ekstraklasy. Bramki dla gości strzelili Dariusz Formella i Kasper Hamalainen. W drużynie z Poznania nie mógł zagrać Gergo Lovrencsic, który zmaga się z kontuzją.

– Gergo doznał urazu łękotki i czeka go zabieg. Będzie pauzował przez około 4 lub 6 tygodni, więc prawdopodobnie nie zagra do końca sezonu. Decyzję o tym, kto wystąpi na prawej stronie, podejmę po dzisiejszym treningu. Reszta piłkarzy, włączając w to Paulusa Arajuuriego, jest zdrowa i gotowa do gry. Nie mam zamiaru stawiać zasłony dymnej i udawać, że jest inaczej – dodał 43-letni menadżer.

Maciej Skorża ma na swoim koncie trzy triumfy w Pucharze Polski. Trofea zdobywał dwa razy z Legią Warszawa i raz z Groclinem Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski.

– Puchar zdobyty z Groclinem był moim pierwszym trofeum i zawsze pozostanie głęboko w mojej pamięci. Cieszę się, że po raz kolejny będę miał okazję zagrać w finale Pucharu Polski. Uwielbiam otoczkę towarzyszącą tym spotkaniom. Po raz pierwszy od dawna w finale zmierzą się ze sobą dwie najlepsze drużyny w Polsce. Wierzę, że jutro Lech pokaże jakość, zaangażowanie, ale przede wszystkim boiskową mądrość – przyznał Skorża.

Na drodze ,,Kolejorza” w tej edycji Pucharu Polski stanęli Znicz Pruszków, Jagiellonia Białystok i Wisła Kraków. Rywalem Lecha w półfinale byli Błękitni Stargard Szczeciński. W pierwszym meczu, występująca w 2. Lidze drużyna wygrała 3:1. W rewanżu przed własną publicznością, zespół z Poznania zwyciężył 5:1 po dogrywce.

Obecny na konferencji prasowej Łukasz Trałka o sobotnim spotkaniu powiedział: – W Polsce powstało dużo nowoczesnych stadionów, ale nie można ich porównywać z Narodowym. Nie miałem jeszcze okazji zagrać na tym obiekcie. Z jednej strony chciałbym wygrać w obojętnie jakim stylu i zgarnąć trofeum, ale patrząc na to, ilu kibiców będzie na trybunach, chciałbym również żebyśmy zagrali widowiskowo. Najlepiej jakbyśmy wygrali 4:3. To, że mecz rozegrany zostanie na Stadionie Narodowym podnosi rangę wydarzenia.

W zeszłym roku Puchar Polski zdobył Zawisza Bydgoszcz. Drużyna, którą prowadził wtedy Ryszard Tarasiewicz pokonała Zagłębie Lubin po serii rzutów karnych.

– Wszystko co dzieje się wokół finału przemawia za tym, że to będzie wyjątkowy mecz. Zdajemy sobie sprawę z tego, że Legia ma silną ofensywę. W poprzednich meczach pokazaliśmy jednak, że potrafimy ich powstrzymać. Nie ma dla mnie znaczenia czy w ataku zagra Orlando Sa czy Marek Saganowski. Zagramy przy wypełnionym po brzegi Stadionie Narodowym. To nas nakręca. Każdy chce zagrać na przed taką publicznością – stwierdził obrońca Lecha, Marcin Kamiński.