Kerber wygrała swój mecz, jednak Lucic zdołała ugrać seta i pokryć handicap +4,5.
Mecz zaplanowano na godzinę 00:30.
Madison według mnie za kilka lat może zostać najlepszą rakietą świata. Nie wiem czy tak się stanie, ale Amerykanka ma ku temu wszelkie predyspozycje. Począwszy od znakomitego serwisu, którym potrafi ratować się w kluczowych fragmentach spotkania. Do tego świetny forhend, którym Keys gra zarówno płasko, po linii, jak i z rotacją, po crossie. Bekhend także trzyma poziom. Jedynie do poprawy zachowanie przy siatce, ale i ten element nie wygląda u Madison najgorzej.
Sporo dobrej roboty wykonała była numer 1. Lindsay Davenport, która trenowała swoją rodaczkę w minionym sezonie. Obecnie Keys prowadzi Thomas Högstedt, były coach m.in. Woźniacki, Halep, Sharapovej.
Venus pokazała się z niezłej strony w turnieju w Stanford, gdzie doszła do finału przegrywając z Jo Kontą 1-2. Amerykanka gra swoje, uderza mocno, szuka winnerów. Kluczem do sukcesu jest zmusić Williams do biegania. W defensywie Venus nigdy nie była mistrzynią, a więc ciężko aby w wieku 36 lat nagle coś w tym elemencie zmienić. W Montrealu zaskakująco gładko poradziła sobie ze Strycovą, jednak Czeszka miewa takie mecze, w których jest kompletnie zagubiona.
Keys wygrała łatwo z Vesniną, a wczoraj – również bez straty seta – uporała się z Brengle. H2H 2-1 Venus, ale jedyny mecz rozgrywany na hardzie wygrała Keys. Uważam, że dziś także poradzi sobie ze starszą o 15 lat rodaczką. Po świetnym w jej wykonaniu sezonie trawiastym na betonie może być równie dobrze, a może nawet lepiej.
Madison Keys – Venus Williams 1 @1,69