Przed nami decydujące starcie – finał singla panów. Wcześniej jeszcze zostanie rozegrany finał gry podwójnej pań.
Spotkanie Djokovicia z Monfilsem było bardzo dziwne. W pierwszych dwóch setach Gael nie istniał – grał bez zaangażowania, jakby mu kompletnie nie zależało. W ogóle nie przypominał siebie z poprzednich meczów, a raczej z dawnych lat, kiedy to dorobił się wymownego pseudonimu „Clownfils”.
Kiedy w trzeciej partii Novak przełamał Monfilsa i wyszedł na prowadzenie 2-0 wydawało się, że jest już po meczu. Wtedy to niespodziewanie Gael zaczął grać tak jak potrafi – biegał do każdej piłki, zagrywał niesamowite winnery. Djokovic miał problemy z serwisem, dodatkowo poprosił o przerwę medyczną, w trakcie której masowany był bark, najpierw lewy, a później prawy, najlepszego tenisisty świata.
Pod koniec spotkania obaj byli już wyczerpani, sam mecz rozgrywany był przy dużej wilgotności.
Pojedynek Wawrinki z Nishikorim lepiej rozpoczął Kei. W pierwszym secie raz przełamał Szwajcara i to wystarczyło do wygrania partii. W drugiej ponownie to Japończyk objął prowadzenie 2-0, ale Stan zdołał odrobić straty, następnie przełamał Nishikoriego na 7-5 i od tej pory pewnie zmierzał po swoje.
H2H 22-4, ale ostatnie pięć meczów wielkoszlemowych to bilans 3-2 dla Djokovicia. W każdym z tych spotkań Wawrinka pokrywał handicap gemowy +4,5. Stan to zawodnik turniejowy, najważniejsze pojedynki potrafi rozgrywać znakomicie. Trudno przewidzieć w jakiej dyspozycji fizycznej będzie dziś Novak. Pod tym względem odnoszę wrażenie, że to popularny „Stan The Man” jest pewniejszy.
Spodziewam się wyrównanego spotkania. Przeciwnicy wiedzą, że Novak jest do ruszenia. Mam nadzieję, że Stan pokaże dziś tenis najwyższych lotów.