Rafael van der Vaart opisał Real Madryt jako najbardziej niecierpliwy klub na świecie. Jest jednak szczęśliwy, że mógł w nim grać – informuje ESPN.
– Jestem dumny, że mogłem spędzić tam dwa lata. Grałem dla drużyny, zdobywałem gole – powiedział pomocnik.
Holender, który obecnie wrócił do Primera Division jako zawodnik Realu Betis, na Santiago Bernabeu przeniósł się w sierpniu 2008 roku. Szkoleniowcem „Królewskich” był wtedy Bernd Schuster, a prezesem klubu Ramon Calderon. W ciągu kilku miesięcy obaj opuścili jednak zespół.
Van der Vaart cały czas walczył, aby udowodnić swoją wartość Manuelowi Pellegriniemu i Juande Ramosowi, jednak w 2010 roku przeniósł się do Tottenhamu. Jak sam stwierdził, był już zmęczony niekończącymi się próbami udowodnienia swojej wartości.
– Jeśli niczego nie wygrasz w Madrycie, uważa się to za wielką porażkę. Jest to zdecydowanie najbardziej niecierpliwy klub na świecie. Jeśli przegrasz mecz, jest to traktowane jak koniec świata – zaznaczył.
Pomocnik przyznał w lipcu, że opuszczenie Tottenhamu było najgłupszą decyzją, jaką podjął w swojej karierze. Skrytykował również Real za to, jak potraktował Ikera Casillasa.
– To smutne. Wiele tam osiągnął, a oni nie okazali należnego mu szacunku. Mam nadzieję, że w Porto udowodni, że nadal jest dobry – podkreślił.