Prezes Legii Bogusław Leśnodorski i właściciel klubu Dariusz Mioduski zwołali na niedzielę konferencję prasową. Zadeklarowali odwołanie się od decyzji UEFA, która ukarała warszawski klub walkowerem za rewanż z Celticem i wyrzuceniem z eliminacji do Ligi Mistrzów. – Kara jest niewspółmierna do czynu. Będziemy się odwoływać. Najpierw do UEFA, a potem zapewne do Trybunału Arbitrażowego w Lozannie.
– Wystąpił błąd formalny po stronie klubu, który nigdy nie powinien się zdarzyć. Nie wyobrażam sobie, żeby mógł się powtórzyć. Za ten błąd jest odpowiedzialnych kilka osób. Cztery osoby z pionu sportowego, którym kieruje dyrektor Jacek Mazurek oddały się do dyspozycji klubu. Nie pozostaje nic innego niż wyciągnąć konsekwencje wobec tych osób i wyjść z tej sytuacji możliwie jak najlepiej – poinformował prezes Bogusław Leśnodorski. Obwiniana za pomyłkę kierowniczka zespołu Marta Ostrowska jest na urlopie, nie było jej na sobotnim meczu z Górnikiem Łęczna. Szefowie klubu nie chcieli jednak powiedzieć, czy pani kierownik względnie pozostałe osoby z pionu zostaną zwolnione. Wygląda na to, że konsekwencje będą inne.
Ważniejsze jest jednak przyspieszenie procedury odwoławczej, a tej na razie nie można rozpocząć. – Możemy ruszyć dopiero, kiedy dostaniemy uzasadnienie z UEFA. Jeżeli nie stanie się to w ciągu dni to nic się nie zmieni i będziemy grać z Kazachami w Lidze Europy. Ale nawet jeżeli to nic nie da to będziemy walczyć o swoje. Także po to, byśmy nie byli tak słabi w wymiarze narodowym – mówił Dariusz Mioduski.
– Komisja dyscyplinarna UEFA przesunęła nas do Ligi Europy w składzie jednoosobowym. Powinny decydować trzy osoby. Postaramy się wskazać także inne błędy formalne. Zaangażowaliśmy prawników mających wielkie doświadczenie przed trybunałami międzynarodowymi. Szanse na powodzenie są między 5 procent a 75 proc. Najpewniej to skończy się przed Trybunałem Arbitrażowym. Zrobimy wszystko, żeby przejść całą ścieżkę odwoławczą. O tym, że coś nam grozi dowiedzieliśmy się dopiero wchodząc po meczu na pokład samolotu. Początkowo nawet nie wiedzieliśmy o co konkretnie chodzi. Następnego dnia byliśmy w Szwajcarii. Przyjechaliśmy złożyć wyjaśnienia. Dostaliśmy plakietki na losowanie Ligi Mistrzów, które nam w popłochu odebrano. Po pół godziny prawnik komisji oświadczył, że zostaniemy poproszeni na ogłoszenie orzeczenia. Nie zostaliśmy poproszeni, następnie z internetu dowiedzieliśmy się o decyzji. Walczymy. Mamy duże wsparcie od prezesa Bońka. Jego zdaniem decyzja UEFA jest bezsensowna – powiedział Leśnodorski.
– Popełniliśmy niekwestionowany błąd. Nie oczekujemy, że zostaniemy potraktowani niezgodnie z regulaminem. Z drugiej strony kara jaka nas spotkała jest niewspółmierna. Nie jesteśmy jeszcze organizacją idealną. Nie wierzę, że takie istnieją. Zrobimy wszystko, by osoby odpowiedzialne poniosły konsekwencje. Nie możemy jednak się samobiczować. Dostajemy wsparcie od kibiców, ale także od naszych klubowych rywali. Kierownictwo Górnika Łęczna szczerze nam współczuło. Przychodzą głosy także ze świata, nie tylko świata piłki. Legia stała się rzeczywiście znanym klubem, chociaż oczywiście nie w taki sposób w jaki byśmy chcieli. Będę nadzorował proces odwoławczy, abyśmy każdym sposobem spróbowali odwrócić decyzję. Jestem jednak realistą i wiem, że szanse są małe – powiedział Mioduski.
Właściciel Legii wyraził też niesmak z powodu zachowania władz Celticu, które zamiast honorowo załagodzić sytuację kompletnie zignorowały legionistów.
– O 3 w nocy po meczu zostały wysłane do kierownictwa Celticu maile z prośbą o kontakt. Do tej pory byłem fanem tego klubu. Jestem zdziwiony, że zarząd zachował się w taki sposób. Wartości reprezentowane przez ten klub zostały zachwiane. Będę wysyłał do Szkotów list otwarty, aby zastanowili się nad swoją postawą. Oczekuję, że przynajmniej się odezwą. Spodziewaliśmy się srogiej kary za ten błąd administracyjny. Przyjmiemy każdą. Oprócz tej, która nas eliminuje z rozgrywek – zakończył właściciel Legii.
Add Comment