Święta dla Adama Dudy na pewno nie były specjalnie wesołe. Tydzień wcześniej dowiedział się, że klub chce się z nim rozstać. A przecież ledwie kilka miesięcy wcześniej 23-letni napastnik podpisał z łódzkim klubem trzyletni kontakt.
– Trener kilku zawodnikom podziękował. Ja byłem w tej grupie. Argumentował to tym, że w jego taktyce będziemy mieli problem, żeby się odnaleźć i będziemy mieli ciężko, żeby grać regularnie. Zimą trzeba będzie poszukać sobie nowego klubu – mówił Duda w rozmowie z portalem widzewiak.pl.
– Nie ukrywam, że jestem rozczarowany. Związałem się na długi czas z Widzewem. Uważam, że z wszystkich drużyn pierwszoligowych Widzew jest tą, która zasługuje na to, żeby jak najszybciej do ekstraklasy wrócić. Ma historię i tradycję. Dlatego jest mi szkoda, że nie mogę w tym uczestniczyć. Moim osobistym celem był jak najszybszy powrót do ekstraklasy i liczyłem, że osiągnę to z Widzewem. Póki co, nie będzie mi to dane – przyznał piłkarz.
– Sam jestem z siebie niezadowolony, chciałem pomóc zespołowi, żeby znalazł się przynajmniej w górnej połówce tabeli, a póki co, mamy ostatnie miejsce. Jako napastnik, muszę strzelać bramki. Tego się ode mnie wymaga. Udało się zdobyć jedną. Fajnie, że w meczu z Arką, w zwycięskim meczu. Ale powinno tych bramek być więcej. Wiem, że te słabe statystyki sprawią, że nie będzie mi łatwo znaleźć nową drużynę. Ale życie toczy się dalej. Trzeba znaleźć sobie nowe miejsce i dobrze się przygotować do sezonu – dodał.
– Trener Stawowy jest profesjonalistą i na pewno wprowadzi sporo zmian na lepsze. To będzie poziom ekstraklasowy, a nie pierwszoligowy. Liczyłem, że będę mógł pracować z trenerem Stawowym. Szkoda, że mnie nie widzi w drużynie. Zobaczymy, co będzie dalej – kończy zmartwiony Duda.