Juventus – Borussia, czyli wszyscy zadowoleni

Słaba kondycja włoskiej piłki po raz kolejny została potwierdzona w bieżącej edycji Ligi Mistrzów. Napoli nie zakwalifikowało się do turnieju, gdyż nie potrafiło pokonać w eliminacjach Athletiku Bilbao, który później okazał się jednym z większych rozczarowań rozgrywek. AS Roma po świetnym starcie skompromitowała się w starciu z Bayernem i od tego czasu obniżyła loty na tyle, że zaprzepaściła szanse na awans do fazy pucharowej. Na koniec został Juventus, który radził sobie mocno średnio, ale ostatecznie uciułał wystarczającą liczbę punktów i zagra w tych elitarnych rozgrywkach na wiosnę. W poniedziałek dowiedzieliśmy się, że rywalem mistrzów Italii będzie Borussia Dortmund i wszyscy są z tego powodu zadowoleni. Niemcy nie mają na co narzekać, Włosi mogą mieć nadzieję na awans, a kibice zobaczą jeden z klasyków europejskiej piłki.

BVB wygrało rozgrywki w swojej grupie przed Arsenalem, Anderlechtem i Galatasaray, ale ich dobra forma w Lidze Mistrzów została przyćmiona katastrofalnymi występami w Bundeslidze. Podopieczni Jurgena Kloppa okupują trzecią od końca pozycję w tabeli i gdyby sezon skończył się dzisiaj to wicemistrzowie kraju musieliby walczyć w barażach o pozostanie w lidze. Przed sezonem nie do pomyślenia było, by ktokolwiek nawet pomyślał o zwolnieniu Jurgena Kloppa. Teraz jednak takie głosy pojawiają się systematycznie wraz z kolejnymi wpadkami dortmundczyków. Fatalna dyspozycja Borussii na krajowym podwórku nie powinna jednak nikogo zmylić. Po pierwsze dlatego, że Niemcy świetnie radzili sobie w fazie grupowej i na europejskiej arenie pokazują zupełnie inne oblicze. Po drugie dwumecz 1/8 finału z Juve odbędzie się na przełomie lutego i marca, a trzy miesiące w futbolu to wieczność.

Borussia-Juventuis

Biorąc pod uwagę formę Starej Damy można ocenić, że Włosi są obecnie lepszą drużyną od Niemców. Trzy mistrzostwa kraju z rzędu, a w bieżącym sezonie pozycja lidera i bardziej niż zadowalająca gra. W Lidze Mistrzów bianconeri również osiągnęli plan minimum jakim było wyjście z grupy. Kiedy jednak spojrzymy na jakość ich gry i męki w starciach z Malmoe czy Olympiakosem ciężko nie dojść do wniosku, że Juventus w Champions League to kolos na glinianych nogach. Dwa spotkania z Atletico Madryt dobitnie pokazały, że Włosi nie mają wystarczającej jakości w ataku, by mierzyć się z europejską czołówką. W czasie ponad 180 minut gry bramkarz Rojiblancos był praktycznie bezrobotny i mimo kolosalnej przewagi w posiadaniu piłki Juve w przedzie było bezzębne, podczas gdy Hiszpanie parokrotnie sprawdzili refleks Buffona. Stara Dama masowo wygrywa na Półwyspie Apenińskim, gdyż to ekipa zbudowana do odnoszenia triumfów na krajowym podwórku, wykorzystująca przy tym słabość ligi. Borussia jest niczym perfekcyjny mechanizm zaprogramowany do gry w Lidze Mistrzów.

Nie można jednak popadać ze skrajności w skrajność i zupełnie przekreślać szans Włochów już teraz. W spotkaniach z Atletico Juventus zademonstrował wysoką kulturę gry, ale taktyka Diego Simeone okazała się trafna. W pierwszym meczu na Estadio Vicente Calderon o porażce gości zadecydował jeden błąd w obronie, w drugim żadna ze stron nie potrafiła się wpisać na listę strzelców. Ostatnia potyczka była o tyle szczególna, że remis dawał awans turyńczykom, a Hiszpanom pierwsze miejsce w grupie. Głosy o „ustawionym” pojedynku są jednak niedorzeczne. Przez 75 minut Stara Dama atakowała (najlepiej jak mogła), ale nie potrafiła ukruszyć muru zbudowanego przez niesamowitego Godina i spółkę. Ostatni kwadrans to już jednak inna historia: szanowanie piłki, gra na chodzonego i czekanie na końcowy gwizdek. Kiedy Juventus wiedział, że nie będzie w stanie pokonać Atletico dwoma bramkami (a to musiał zrobić, by zająć pierwsze miejsce w grupie) zaczął szanować wynik. Mimo, że dla fanów było to niesamowicie irytujące i poniekąd zaprzeczało idei sportu to wygrał pragmatyzm, bo cel uświęca środki.

Eksperci przewidują, że to właśnie para Juventus – Borussia jako jedyna nie ma oczywistego faworyta. Gdyby tak podliczyć komu dawane są większe szanse na awans głosy rozłożyłyby się niemalże po równo. To tylko jeden powód, dla którego warto będzie śledzić zmagania tych drużyn. Dwa inne to Ciro Immobile i historia jaka łączy Dortmund z Turynem.

Immobile
Immobile to wychowanek Starej Damy, z którym niegdyś wiązano w stolicy Piemontu przyszłość. Za kadencji Ciro Ferrary imiennik ówczesnego trenera Juve zadebiutował w Lidze Mistrzów w starciu z Bordeaux. Później jednak młodzian nie dostawał szans i był często wypożyczany. Na powrót do Champions League czekał pięć lat aż trafił na Signal Iduna Park. Transfer do Borussii był możliwy dzięki świetnemu sezonowi w barwach Torino. Immobile został królem strzelców Serie A i zaczął być powoływany do kadry narodowej. Stara Dama nie chciała jednak widzieć Ciro w swych szeregach i zgodziła się na sprzedaż capo cannoniere.

W Niemczech 24-latek nie imponuje formą i jak do tej pory zdobył zaledwie dwie bramki. Zdecydowanie lepiej idzie mu oczywiście w… Lidze Mistrzów, gdzie zanotował już cztery trafienia. Gdyby jednak spytać fanów BVB czy ten transfer się spłacił mało kto udzieliłby odpowiedzi twierdzącej. Starcie Immobile – Juventus nabiera kolorytu kiedy przypomnimy sobie ostatnie wypowiedzi Włocha. Napastnikowi nie spodobało się, że został „odpalony” przez bianconeri i sam deklaruje się jako fan Torino. Jeszcze przed losowaniem 1/8 finału Champions League wspomniał, że chciałby wyeliminować mistrzów Italii z rozgrywek. Teraz będzie miał ku temu znakomitą okazję.

Na koniec nie sposób nie wspomnieć o latach dziewięćdziesiątych. Kiedy myśli się o starciach Juventusu z Borussią do głowy od razu przychodzi finał Ligi Mistrzów w Monachium w 1997 roku. Wtedy to uznawani za faworytów Włosi niespodziewanie ulegli BVB 1:3. Co ciekawe, między 1993 a 1997 rokiem oba kluby spotykały się ze sobą siedem razy w europejskich pucharach. Więcej powodów do radości mieli w tamtym okresie bianconeri. Od ich ostatniego starcia o stawkę minęło prawie 18 lat. Przez ten czas zmieniło się tak wiele, że na wymienianie wszystkiego trzeba by poświęcić  osobny tekst.

Riedle

Takie losowanie to świetna wiadomość dla fanów piłki, którzy wychowali się na Lidze Mistrzów w ostatnich latach XX wieku. Kiedyś starcie BVB z Juventusem było klasykiem, a teraz piłkarze mają okazję nawiązać do tych pasjonujących potyczek. Jurgen Klopp i Massimiliano Allegri po losowaniu powiedzieli zgodnie, że „mogło być lepiej, ale mogło być gorzej”. Dla wszystkich fanów, którzy pamiętają pojedynki dortmundczyków z turyńczykami lepiej być nie mogło.