Przed sezonem nie miałem wątpliwości i nie mam ich też teraz. Który trener pierwszy poleci ze stanowiska? Frontzeck! Który zespół spadnie do 2. Bundesligi? Hannover! Z tym pierwszym pytaniem nie trafiłem, bo jako pierwszy z Hoffenheim wyleciał Gisdol (Favre zwolnił się sam), ale pytanie drugie nadal pozostaje aktualne, a dotychczasowa gra Hannoveru tylko utwierdza mnie w moim przekonaniu. Klub utrzymywany w dużej mierze przez Martina Kinda – potentata w branży optycznej – przejął chyba rolę Hamburga z poprzednich sezonów. Słaby trener, bałagan transferowy, zawirowania wokół dyrektora sportowego, protesty na trybunach, wreszcie gra pozbawiona w zasadzie żadnych pozytywnych odczuć. Tak to się ligi uratować nie da.
Runda wiosenna ubiegłego sezonu była w Hanowerze bardzo smutna. Nie tylko ze względu na słabe wyniki osiągane przez piłkarzy, ale też przez kilkumiesięczny protest fanów, którzy wspierali gorącym dopingiem zespół rezerw, ale podczas meczów pierwszego zespołu milczeli niczym w teatrze. Atmosfera na HDI-Arenie była fatalna. Kibice sprzeciwiali się wielu rzeczom, ale najważniejszy punkt ich protestu dotyczył osoby Kinda. Chcieli, by szef klubu dał sobie już wreszcie spokój z zarządzaniem, bo coraz gorzej mu to wychodzi. Kiedy protest w końcu jakoś załagodzono, trzeba było na gwałt szukać nowego trenera, bo Tayfun Korkut prowadził zespół prosto ku 2. Bundeslidze. Postawiono na strażaka, który w poprzednich miejscach pracy kojarzony był jednak bardziej z rolą podpalacza. Bo to właśnie Michael Frontzeck spuszczał z ligi Alemannię Aachen w 2007 roku i Arminię Bielefeld w 2009 (tam został zwolniony na… kolejkę przed końcem sezonu, ale losu Arminii nie udało się już odmienić), a i Borussię Mönchengladbach prowadził w 2011 wprost ku katastrofie, z której Źrebaków w ostatniej chwili zdołał wykaraskać Lucien Favre. W Hanowerze się udało. Przyszedł do klubu na pięć kolejek przed końcem sezonu i z bilansem 2-2-1 zdołał w ostatnim meczu sezonu uchronić klub ze stolicy Dolnej Saksonii od najgorszego, co automatycznie poskutkowało przedłużeniem umowy do roku 2017. W lecie jednak zaczęły się kolejne zawirowania. Mimo obowiązującego kontraktu z pracy w klubie zrezygnował dyrektor sportowy Dirk Dufner. Co ciekawe jednak, jego rezygnacja przyjęta została w 4. sierpnia, czyli w samym środku okienka transferowego. Dufner co prawda został w Hannoverze do końca okresu transferowego i pilotował rozpoczęte transfery, nigdy się jednak nie dowiemy, jak przebiegały jego pertraktacje z menadżerami zawodników po ogłoszeniu decyzji o jego odejściu. Wiemy natomiast, że efekty jego letniej pracy są dość marne, bo w żaden sposób nie udało mu się zastąpić Larsa Stindla, Jimmy’ego Brianda, Joselu czy Leonardo Bittencourta. Cała czwórka miała w minionym sezonie pewne miejsce w podstawowym składzie „96-tek”. Na nowych zawodników wydano w sumie 13 mln €, ale tak po prawdzie tylko jeden z nich – Olivier Sorg – może powiedzieć, że ma pewne miejsce w wyjściowym składzie u Frontzecka. Reszta absolutnie nie spełnia oczekiwań, z Turko-Francuzem Mevlüten Erdincem na czele. Kadra jest zatem słabsza niż w ubiegłym sezonie, kiedy to udało się utrzymać w lidze w zasadzie rzutem na taśmę, a dość powiedzieć, że w analogicznym punkcie minionego sezonu H96 miał na swoim koncie aż o 8 punktów więcej, niż ma ich obecnie…
A propos obecnie – oglądałem sporo meczów 96 w tym sezonie i z pełną świadomością mogę powiedzieć, że grają chyba najgorszą piłkę w całej lidze. Co więcej, o ile w grze Darmstadt jestem w stanie uchwycić jakąś myśl przewodnią, o tyle w przypadku Hannoveru nie umiem. Ani nie grają do przodu, ani specjalnie twardo nie stoją z tyłu, ani szybkich kontr nie potrafią wyprowadzić. Wygrali 3 spotkania, ale co najmniej 2 z nich na wielkim farcie, będąc od rywali drużyną znacznie gorszą, bo i FC Köln i Hamburger SV mieli wystarczająco dużo sytuacji, by już do przerwy zamknąć mecz. Nie zamknęli i potem żałowali. Kozły nie potrafiły zrozumieć, jakim cudem sędzia Bastian Dankert nie zauważył gola zdobytego ręką przez Leona Andreasena choć cała Polska widziała całe Niemcy widziały, a także tego, że mimo całej masy świetnych sytuacji ani razu nie udało się pokonać wyśmienicie broniącego w tym spotkaniu Rona-Roberta Zielera, a Bruno Labbadia silił się na alegoryczne opisy swojego stanu ducha mówiąc, że po takim meczu jak ten z Hannoverem powinien się sam ugryźć w tyłek, ale niestety nie jest na tyle gibki… Tak, strata punktów w meczu z Hannoverem to dziś w Bundeslidze naprawdę duży powód do wstydu.
Analizowałem sobie niedawno kadrę, jaką zebrali w Hannoverze i zastanawiałem się, którzy z tych zawodników zdołaliby się utrzymać na poziomie Bundesligi po ewentualnym spadku tego klubu do 2. Bundesligi. Pamiętacie Norymbergę sprzed dwóch sezonów? Zobaczcie: Niklas Stark i Marvin Plattenhardt w Hertcie (grają, zwłaszcza ten drugi), Adam Hlousek w Stuttgarcie (lepiej żeby nie grał…), Makoto Hasebe i Timothy Chandler w Eintrachcie (grają, zwłaszcza ten pierwszy; drugi ciągle zmaga się z kontuzjami), Markus Feulner w Augsburgu (gra), Josip Drmic w Borussii Mönchengladbach (nie gra, ale wciąż jest pożądany na rynku transferowym), Daniel Ginczek (jeśli tylko zdrowy – gra zawsze), czy Hiroshi Kiyotake w Hannoverze (gra). Dziewięciu zawodników, którzy w mniejszym lub większym stopniu grają w podstawowych jedenastkach swoich nowych klubów. A Freiburg w zeszłym sezonie? Admir Mehmedi jest podporą Bayeru Leverkusen, Vladimir Darida najważniejszym człowiekiem w środku pola w Hertcie, Jonathan Schmid podstawowym skrzydłowym w Hoffenheim, Olivier Sorg jako-tako radzi sobie w Hannoverze, Roman Bürki to podstawowy bramkarz Borussii Dortmund, Sascha Riether bierze udział w rotacji Schalke, a dodajmy jeszcze, że sezon wcześniej klub opuścili też Matthias Ginter (wiadomo…) i Oliver Baumann – podstawowy bramkarz Hoffenheim. Razem ośmiu. Powiedzcie z czystym sumieniem – ilu graczy obecnego Hannoveru z czystym sumieniem widzielibyście w innych klubach Bundesligi? Zielera, Sanego, Kiyotake i…?
W Hanowerze mówią, że w zimie wzmocnią zespół. Będą szukać trzech zawodników, po jednym do każdej formacji. Mówi się, że będą mieli do dyspozycji nawet kilkanaście milionów euro, ale jak pokazuje przykład lata – nie można być pewnym, że będą potrafili je rozsądnie spożytkować. A kto ma ich szukać? Duet ściągnięty z Norymbergi – Martin Bader, który pełnił tam role dyrektora sportowego a w H96 będzie dyrektorem naczelnym oraz Christian Möckel – w Norymberdze skaut, a w Hanowerze dyrektor sportowy. Priorytetem jest napastnik, bo Artur Sobiech nie radzi sobie w ogóle z rolą egzekutora. Póki co, w prasie można przeczytać, że chcieliby przede wszystkim Josipa Drmicia z Borussii Mönchengladbach (a jeśli nie jego, to chociaż Branimira Hrgotę z tego samego klubu), który do Gladbach trafił ledwie pół roku temu i kosztował aż 10 mln €. Reakcja Maksa Eberla? – Jeśli ktoś się nim interesuje, to może spokojnie o tym zapomnieć. Josip ma jakość, jakiej będziemy jeszcze potrzebować. Martin Bader dał później do zrozumienia w mediach, że wobec takich słów Eberla przejście Drmicia do Hannoveru wydaje się raczej niemożliwe.
Z czym jeszcze kojarzy mi się klub z Dolnej Saksonii? Z matematyką. Oni ciągle coś liczą i szacują, zamiast grać w piłkę. Pamiętam jak dwa lata temu Kind bez skrępowania zapowiadał, że Hannover celuje w miejsca 3-6 (!). Skończyło się i tak przyzwoicie, bo na 10. Rok temu celem była pierwsza połowa tabeli, a przed spadkiem udało się uchronić dopiero w ostatniej kolejce. W tym sezonie nic nie zapowiadali, aż do czasu. W zeszłym tygodniu prasę niemiecką lotem błyskawicy obiegły kolejne wyliczenia Kinda, który wymyślił, że Hannover powinien mieć na koniec rundy 17-20 punktów. Obecnie ma 11, a kolejni rywale to Gladbach, Hoffenheim, Schalke, Ingolstadt i Bayern. Trafi tym razem?
Hannover 96 to specyficzny klub. Znam ludzi, którzy dobrze życzą Augsburgowi. Wielu fanów w Polsce ma także Freiburg. Bo mały i sympatyczny. Mainz to samo. O Stuttgarcie i Werderze nawet nie ma co wspominać – mają całe rzesze fanów w naszym kraju. Ba, są nawet i tacy, którzy przyznają się do sympatyzowania z Hoffenheim, choć przyznam szczerze, że to już zakrawa na hipstertwo w najczystszej postaci. A Hannover? Czy komuś będzie żal, gdyby „Dziewięćdziesiątkom Szóstkom” przyszło opuścić 1. Bundesligę? Ja przynajmniej nikogo takiego nie znam…