Kosecki: Słynę z kontrowersji, ale daję sobie radę z tym, że mnie obrażają

– W każdym mieście jest przyśpiewka na temat Koseckiego i to mnie mobilizuje, nie mam z tym problemów. Jeśli to ma komuś pomóc czy ulżyć, to niech tak robią. Jeśli ktoś mnie obrazi i z tego powodu będzie miał satysfakcję, będzie mu się lepiej żyło, to niech tak robi. Ja sobie z tym dam radę – mówi w rozmowie z legia.net Jakub Kosecki.

Pomocnik stołecznego klubu przyznaje, że w Lechii się odbudował. W dodatku w Gdańsku Legia straciła definitywnie szanse na mistrzostwo Polski. Ktoś wrzucił do Internetu zdjęcie Koseckiego, jak cieszy się w szatni z kolegami i rozpoczęła się na niego nagonka. – Słynę z takich kontrowersji. Często działam pod wpływem emocji, mówię prosto z mostu, bez ogródek – po prostu to, co myślę. Życie jest krótkie, trzeba żyć jak najlepiej się da, ale i z zasadami, uważać, czy się innych ludzi nie krzywdzi. Wtedy być może nikogo nie skrzywdziłem, ale zachowałem się nierozsądnie, może nawet głupio. Nam groził spadek, mieliśmy mecz Legią i z Ruchem. Gdybyśmy oba przegrali, to zaliczylibyśmy spadek z ekstraklasy. Graliśmy z nożem na gardle, było duże ciśnienie – mówił otwarcie piłkarz.

– Po spotkaniu z Legią nam ulżyło, wiedzieliśmy, że zostajemy w ekstraklasie. Jestem profesjonalistą i cieszyłem się z tego sukcesu. Może nie powinienem robić tego w tak dosadny sposób. Poszło zdjęcie i ludzie zaczęli to odbierać, jakbym się cieszył z tego, że Legia straciła szanse na tytuł. A tak nie było, cieszyłem się z utrzymania, nie myślałem w tamtym momencie nawet o Legii – dodał.

– Ludzie wylewali swoje żale, na forach internetowych. Jak im to pomaga, to niech to robią. Mi pomaga spędzanie czasu z najbliższymi, cieszenie się życiem. Jeśli mógłbym cofnąć czas, to niczego bym nie zmienił. Za sytuację ze zdjęciem przeprosiłem już kibiców i tyle- zaznaczył „Kosa”.

– Zostałbym w Lechii Gdańsk. Były na ten temat rozmowy, nasłuchiwałem jakie są kandydatury, kto może zostać trenerem Legii. Kiedy na giełdzie pojawiło się nazwisko Jana Urbana od razu powiedziałem, że w takim razie zostaję i przynajmniej przez pół roku powalczę o miejsce w składzie. Jeśli trener Urban po sześciu miesiącach powiedziałby, że jestem za słaby, to bym się spakował i poszukał nowego miejsca. Wyszło jak wyszło, z pewnością trener Urban jest osobą, której zawdzięczam najwięcej. Potrafił mi zaufać i wydobyć to, co najlepsze. Wiedziałem, że jeśli zagram słabszy mecz, to w kolejnym i tak wyjdę w pierwszym składzie. Dzięki temu nabrałem luzu i pewności siebie w grze. Świetnie współpracowało mi się też z Kibu. Razem z Jackiem Magierą wszyscy się uzupełniali i potrafili ze mnie wykrzesać maksimum – przyznał Kosecki.

– Urban był dla mnie prawie jak drugi ojciec. Potrafił do mnie trafić, miał do mnie zaufanie. Byłem na zgrupowaniach zawsze w pokoju z Dominikiem Furmanem. Trener Urban często do nas zaglądał, przychodził pogadać – trwało to 5-10 minut. Były to rozmowy na różne tematy, również o tym jak powinniśmy grać i jak się rozwijać, jakie powinny być nasze następne kroki. Było wiele wskazówek, czasem dziecinnie prostych, ale wiele nam dawały. Cieszył fakt, że trener chce z nami rozmawiać. Pokazywał, że mu na nas zależy. To był rewelacyjny szkoleniowiec – podsumował.