Brawo Max! Ale prawdziwe sprawdziany dopiero przed tobą

Przybywał do Turynu przy głośnych protestach kibiców Juventusu. Zastąpił na ławce mistrzów Włoch Antonio Conte, który po trzech latach pełnych sukcesów nagle postanowił odejść. Rozstanie ze szkoleniowcem, który był prawdziwym juventino zabolało tifosich Starej Damy, ale zastąpienie go nim wywołało prawdziwą burzę niezadowolenia. Massimiliano Allegri miał jeden z trudniejszych startów na ławce bianconeri w całej historii klubu, ale teraz trudno nie być zadowolonym po pierwszych miesiącach jego pracy. Jesteśmy dopiero na starcie długiego sezonu, w trakcie którego może się wydarzyć naprawdę wszystko, ale już pojawiają się głosy, że najlepsza drużyna Italii nie tylko nie straciła nic ze swej jakości ale jest jeszcze silniejsza niż w poprzednich rozgrywkach.

Allegri po podpisaniu kontraktu z Juve musiał przede wszystkim przekonać do siebie zawodników. Tuż po odejściu Conte włoskie media podały, że Carlos Tevez poprosił o natychmiastowe spotkanie z zarządem, a z oczywistych powodów radości okazywać nie miał Andrea Pirlo. Te problemy okazały się być wyssane z palca, gdyż Carlitos nigdy nie kontestował wyboru Allegriego, a doświadczony reprezentant Włoch przywitał swego byłego trenera z otwartymi ramionami. Prawdziwą sztuką było jednak przekonanie całej drużyny, że Max jest godnym następcą Antonio Conte, trenera który prosił o sprowadzenie większości tych graczy na Juventus Stadium. Późniejsze głosy z ośrodka treningowego Vinovo były jednoznaczne: Allegri to zupełnie inny człowiek niż swój poprzednik, ale nowe metody treningowe i rozwiązania taktyczne spodobały się piłkarzom. Claudio Marchisio zdradził nawet, że odpoczynek od ciągłego krzyku Conte może wyjść niektórym na dobre.

W trakcie okresu przygotowawczego występy Starej Damy nie mogły cieszyć jej fanów, gdyż były po prostu słabe. Okazałe zwycięstwa przytrafiały się tylko w starciach z amatorami, chociaż pierwszy nieoficjalny sparing Juve pod wodzą Allegriego skończył się nieoczekiwaną i wstydliwą porażką z nikomu nieznanym Lucento. Wyniki meczów towarzyskich nigdy nie powinny być brane na poważnie, gdyż nie mają żadnego przełożenia na sezon. Fani mogli się jednak przejmować sytuacją w ich ukochanym klubie. Nowy trener, kontuzje ważnych graczy, słabe rezultaty w lecie i możliwe odejście największych gwiazd nie napawały nikogo optymizmem. Potem przyszedł jednak wrzesień, Stara Dama zatrzymała Vidala i Pogbę, a nowy szkoleniowiec zaczął kontynuować zwycięską passę poprzednika.

435736_heroa
Juventus wygrał wszystkie cztery dotychczasowe spotkania w Serie A, nie tracąc przy tym bramki, co nawiasem mówiąc jest nowym rekordem ligi włoskiej. Allegri poradził sobie z wszystkimi przeszkodami na swojej drodze. Juve już na samym starcie rozgrywek straciło na ponad miesiąc Andreę Pirlo, Andrea Barzagli ciągle nie wrócił do swej normalnej dyspozycji po operacji, a Arturo Vidal tuż po wyleczeniu urazu kolana, doznał kolejnej kontuzji na zgrupowaniu reprezentacji i znów czekała go przerwa w grze. Mimo braku trzech ważnych ogniw w większości meczów, bianconeri potrafili nie tylko pokonać każdego rywala na swojej drodze, ale zdominowali przy tym za każdym razem środek pola, a w obronie radzili sobie bez zarzutu. Jeśli dodamy to tego, że na liście kontuzjowanych przebywali przez krótszy bądź dłuższy czas Morata, Chiellini, Caceres czy Llorente to tym bardziej trzeba docenić wyniki Allegriego.

Pod nieobecność Pirlo rozgrywającym został Claudio Marchisio. Takie rozwiązanie swego czasu wymyślił już Conte, ale za kadencji Maxa „Il Principino” rozwinął skrzydła na tej pozycji i zaczął grać na bardzo wysokim poziomie. Turyńczycy w mojej opinii zupełnie nie odczuli braku Andrei i choć wydaje mi się mało prawdopodobne, by Marchisio miał posadził na ławce zdrowego Pirlo, to Juventus ma piłkarza, który bez najmniejszych problemów i z wielką finezją potrafi rozrzucać piłki, dyktować tempo gry czy uderzać z dystansu. W stolicy Piemontu na pewno będzie życie po odejściu popularnego „Mozarta”. Allegri poradził sobie również z brakiem Vidala, który przecież pełni rolę serca i płuc w zespole bianconeri. W lecie do Turynu przybył Roberto Pereyra z Udinese i podczas gdy parę miesięcy temu jego transfer nikogo nie powalił na kolana, to teraz uznawany jest za najlepsze posunięcie Juve podczas letniego mercato. Argentyńczyk szybko udowodnił, że ma wielki potencjał i jego dobre występy nie przeszły bez echa i zaowocowały pierwszym powołaniem do kadry Albicelestes.

Massimiliano Allegri

Nowy trener dokonał zmian również w stylu gry. Podczas gdy za Conte obaj napastnicy grali ze sobą w jednej linii to obecnie jeden ze snajperów jest tym wysuniętym, a drugi wraca się po piłkę i często bierze udział w rozgrywaniu akcji. Nie ważne czy cofniętym graczem jest Tevez czy Giovinco, a bardziej z przodu grają Coman lub Llorente, mistrzowie Włoch stawiają na większą ruchliwość i większe poszanowanie piłki. W poprzednich sezonach mimo świetnej gry fani Juventusu obawiali się o wyniki spotkań, gdyż ich ulubieńcy potrafili przespać część meczu, nadziać się na kontrę czy też w głupi sposób stracić piłkę w niebezpiecznej strefie. Max postawił przede wszystkim na utrzymywanie się przy futbolówce. Może gra Starej Damy nie jest tak widowiskowa jakby mogła być, ale liczba okazji bramkowych rywali spadła, a zwycięstwa choć czasem skromne są na pewno przekonujące.

Póki co bardzo mały, żeby nie powiedzieć znikomy wpływ na grę mistrzów Włoch mieli Evra, Romulo czy Morata. Doświadczony Francuz nie może się odnaleźć na lewym wahadle, a Allegri ciągle kręci nosem na propozycję zmiany ustawienia i grę „czwórką” w obronie. Tym samym Patrice zmuszony jest pełnić rolę rezerwowego i na boisko wpuszczany jest gdy odpocząć musi Asamoah. Romulo, który przyszedł z Hellas, na murawie pojawił się na dosłownie parę minut i nikt tak naprawdę nie wie czy Juventus znalazł w końcu zastępcę dla eksploatowanego Lichtsteinera. Nie wykorzystany jest również póki co Morata, który po powrocie po kontuzji grywa „ogony” i ciągle czeka na pierwszą prawdziwą szansę. Ku sporemu zaskoczeniu Allegri stawia za to na Angelo Ogbonnę, który przeżywa prawdziwy renesans formy. Środkowy obrońca od momentu przyjścia do Juventusu zawodził na całej linii, gubił krycie, źle się ustawiał i był często największym zagrożeniem pod bramką Buffona. Za kadencji Maxa były kapitan Torino odżył i zaczął grać pewnie i bez kompleksów. Kto wie czy Angelo nie będzie największym wzmocnieniem defensywy turyńczyków.

Ogbonna

Udany początek przygody Allegriego z Juventusem miał również swoje słabsze strony. Kiedy Antonio Conte żegnał się z Turynem mógł powiedzieć, że osiągnął wszystko na krajowym podwórku, ale nie zwojował europejskich pucharów. Przybycie Maxa szybko spotkało się z głosami, że ten trener wie jak grać w Lidze Mistrzów, Stara Dama pod jego rządami zacznie osiągać wyniki na miarę swojego potencjału i pozbędzie się łatki, że „nic nie znaczy w Europie”. Debiut w Champions League przeciwko Malmoe był oczywiście zwycięski, ale dało się zauważyć, że bianconeri ponownie mają dwa oblicza. O ile skromne wygrane w lidze są przekonujące to pokonanie mistrzów Szwecji rodziło w bólach i dało się zauważyć, że przez większość czasu Włosi nie wiedzieli jak mają grać. Rozwiązania taktyczne, które zdają egzamin w Serie A ponownie nie sprawdziły się na europejskiej arenie, a co gorsza problemy te były widoczne nawet w domowym meczu przeciwko najsłabszej drużynie w grupie.

Jeśli ktoś narzeka na Allegriego po pięciu oficjalnych meczach to nie wie co czyni. Max wykonał wielką pracę, by drużyna zbudowana przez Conte mogła zwyciężać pod nowym szkoleniowcem. Juventus imponuje w lidze i już widać, że głosy o słabych turyńczykach, którzy nie powalczą nawet o tytuł były nierozważne lub prostu głupie. Należy jednak pamiętać, że Stara Dama miała do tej pory na rozkładzie Chievo, Udinese, Malmoe, Milan i Cesenę. Prawdziwe sprawdziany dopiero czekają turyńczyków, którzy w ciągu najbliższych dwóch tygodni zmierzą się u siebie z bardzo silną Romą oraz wyjadą do Madrytu na starcie w Lidze Mistrzów z Atletico. To właśnie następne tygodnie i miesiące pokażą jak naprawdę silny jest ten Juventus. Czarnowidztwo z lipca i hurraoptymizm z końca września, które towarzyszyły i towarzyszą fanom bianconeri są niewskazane i przedwczesne. Prawdziwy sezon Juventusu dopiero się zacznie.

Add Comment

Click here to post a comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.