Okienko transferowe w Bundeslidze ciekawe, niczym droga na Ostrołękę…

Tomasz Urban
Tomasz Urban

Pamiętacie monolog inżyniera Mamonia w Rejsie? Starsi pamiętają na pewno, młodsi pewnie niekoniecznie. No to jeśli nie pamiętacie, to obejrzyjcie. Tak o zamkniętym w poniedziałek okienku transferowym w Bundeslidze opowiada legendarny Zdzisław Maklakiewicz:

W Anglii ostatniego dnia tradycyjnie zasypują się milionami €, zażarcie walczą o każdą sekundę z kserokopiarkami, faksami i telefonami. A w Niemczech? Nuda. Nuda i dłużyzna. Jedynie Hamburg stanął na wysokości zadania i dostarczył kibicom odrobiny emocji spóźniając się o 4 minuty z transferem Sekou Sanogo. No ale to Hamburg, byłoby aż dziwne, gdyby czegoś nie spieprzyli przez całe okienko. Ok, jeszcze i Bayern podniósł swoim kibicom ciśnienie mocując się niemal do ostatniej chwili z wypożyczeniem Serdara Tasciego ze Spartaka Moskwa. Sekou Sanogo, Serdar Tasci… Znacie ich? Pewnie paru z Was tak, ale większość zapewne nie ma pojęcia, o kim mowa. I to też doskonale obrazuje, jakie to zimowe okienko było. Ci, co mieli coś do załatwienia, zrobili to znacznie wcześniej, a w końcówka okienka to już tylko jakieś wypożyczenia, transfery na kilkaset tysięcy €, przenosiny z 1. Bundesligi do 2… Byle do 18:00, a potem spokój na pół roku.

No to popatrzmy i oceńmy. Kto na plus? Kto na minus? Zapraszam do mojego subiektywnego rankingu.

Okienko na plus:

5. FC Augsburg – niby nic wielkiego w Augsburgu się nie wydarzyło, ale lubię i doceniam, gdy kluby robią transfery precyzyjnie odpowiadające im potrzebom. Po kontuzji Jana-Ingwara Callsen-Brackera, który wypadł na cały sezon po złamaniu nogi, potrzebowali środkowego obrońcy i znaleźli go w Holandii. Powiem szczerze – nie wiem, czy Jeffrey Gouweleeuw to dobry piłkarz, bo nie oglądam meczów Alkmaar. Wnioskuję jednak, że dobry, bo byle ogórek nie zostałby kapitanem AZ, a ponadto obserwatorzy ligi holenderskiej mocno chłopaka chwalą. Póki co, usiadł na ławce, czemu specjalnie nie ma się co dziwić, bo Hong i Klavan grają ze sobą od dłuższego czasu, a defensywa Augsburga trzyma jak beton – w sześciu ostatnich meczach w Bundeslidze FCA straciło tylko jednego gola.

Problemem Augsburga jest też od dawna pozycja środkowego napastnika. Trio Matavz – Bobadilla – Ji mogące grać na szpicy, ustrzeliło na jesieni raptem 3 gole. Wszystkie dzięki Bobadilli…  Stefan Reuter już od dawna zabiegał o usługi Alfreda Finnbogasona i wreszcie dopiął sprawy. Islandczyk został do Augsburga wypożyczony do końca sezonu, a media donoszą, że Augsburg zapewnił sobie jeszcze klauzulę wykupu wynoszącą 4 mln €.

Za Holendra i Islandczyka wydano w sumie 4 mln €. Nie za wiele, a jest realna szansa na to, że są to zawodnicy, którzy wniosą sporo do gry drużyny Markusa Weinzierla.

4. VfB Stuttgart – Kevin Grosskreutz? Śmiechom nie było końca. Artem Krawiec? Eee tam, słaby. Tymczasem Stuttgart w dwóch wiosennych meczach zrobił komplet punktów, a obaj mają w tym swój niemały udział. Grosskreutz ustabilizował prawą stronę defensywy i z miejsca wygryzł ze składu Floriana Kleina, który z całej nieudolnej defensywy Stuttgartu na jesieni i tak sprawiał najkorzystniejsze wrażenie, a Krawiec zaliczył wejście smoka w spotkaniu z Hamburgiem zdobywając zwycięskiego gola 10 minut po wejściu na boisko, w samej końcówce meczu. Już tylko dla tej bramki warto było wypożyczyć go za 0,5 mln € z Dynama Kijów, bo może mieć ona niebagatelne znaczenie w końcowym rozrachunku. W ostatnim dniu okienka za 1 mln € pozyskano jeszcze z Empoli na wypożyczenie obiecującego lewonożnego (szukano takiego od dawna) środkowego obrońcę Federico Barbę. Czas pokaże, czy to dobry transfer.

Dodajmy do tego, że Stuttgartowi udało się pozbyć niepotrzebnych w zespole Gruezo, Hlouska i Vlachodimosa i jeszcze zarobić na nich 2 mln €. Majstersztyk.

3. Borussia Dortmund – Kibice BVB będą pewnie zdziwieni i sprawdzą raz jeszcze, czy plusy nie pomyliły mi się z minusami. Otóż nie. Można nie pozyskać żadnego gracza i uznać okienko za udane? Można. Przykłady Milosa Jojicia i Kevina Kampla pokazują, ze zimowe transfery Borussii nie wychodzą najlepiej. Dobrze się więc chyba stało, ze tym razem od nich odstąpiono. Mimo iż kibice Borussii marzą pewnie o triumfie w Lidze Europejskiej, to nie ma się co oszukiwać – celem BVB na ten sezon jest w pierwszej linii zapewnienie sobie miejsca dającego powrót do Ligi Mistrzów, czyli innymi słowy obrona drugiego miejsca w lidze. Cel ten oczywiście jest na wyciągnięcie ręki i tak po prawdziwe nikt chyba sobie nie wyobraża, by Borussia owego celu nie osiągnęła, ale skoro tak jest, to chyba rzeczywiście nie było sensu generować niepotrzebnych wydatków. Lepiej skupić swoją uwagę na letnim okienku. Z zespołu odeszli Adnan Januzaj i Jonas Hofmann, ale trudno uznać te odejścia za osłabienia. Bardziej uszczuplenie kadry. Pamiętajmy jednak, że dzięki temu znacznie więcej szans do pokazania swojego talentu powinna mieć wreszcie dortmundzka młodzież z rocznika 98, czyli Christian Pulisic i Felix Passlack, po kontuzji wracają Nuri Sahin, który wzmocni środek pola (może dlatego nie zdecydowano się teraz na Mikela Merino z Osasuny?) i mistrz świata Erik Durm, który w razie potrzeby pomoże Borussii nie tylko na boku obrony, ale także jako skrzydłowy. Kolejną szansę postanowiono dać także Moritzowi Leitnerowi i trzeba przyznać, że w meczu z Ingolstadt wprowadził on sporo ożywienia w ofensywne poczynania BVB.

Nie zapominajmy także o 19 mln €, jakie wpłynęły na konto BVB po sprzedaży Hofmanna i Ciro Immobile. Pieniądze te przydadzą się Borussii znacznie bardziej latem, kiedy będzie się ważyła przyszłość Ilkaya Gündogana i Matsa Hummelsa.

2. Werder Brema – – Nie jestem zwolennikiem zimowych transferów. Werder na pewno nie będzie wydawał wielomilionowych kwot w tym okresie. Tak zimowe okienko rozpoczął dyrektor spportowy Werderu – Thomas Eichin. Wydawało się, że kibice klubu nie doświadczą w związku z tym niczego pozytywnego w tym okresie. Tymczasem po cichu Eichin próbował coś ulepić z niczego i trzeba przyznać, że wyszła mu w efekcie końcowym całkiem zgrabna kompozycja. Pomogli trochę Chińczycy biorąc do siebie Assaniego Lukimyę i wykładając na niego 2 mln €. Dzięki temu w sakwie Werderu znalazły się środki na pozyskanie bardzo solidnego defensywnego pomocnika Sambou Yatabare, który powinien zrekompensować w środku pola absencję Philipa Bargfrede, z Chelsea ściągnięto na wypożyczenie Papy’ego Djilobodji, który zrobił bardzo dobre wrażenie w dwóch pierwszych meczach, a za mecz z Herthą kicker umieścił go w 11 kolejki. Za grosze sprowadzono też doświadczonego golkipera Gerharda Tremmela, który w każdej chwili może zluzować Feliksa Wiedwalda, a także Węgra Laszlo Kleinheislera, który zbiera od trenerów Werderu coraz pochlebniejsze recenzje. Saldo transferowe wyniosło -1,5 mln €, co biorąc pod uwagę jakość pozyskanych zawodników należy ocenić niezwykle pozytywnie i zapisać mały plusik przy nazwisku krytykowanego zazwyczaj Eichina.

1. Eintracht Frankfurt – bardzo podobają mi się ruchy transferowe Eintrachtu. Po pierwsze – większości z nich dokonano bardzo wcześnie, dzięki czemu nowi zawodnicy mieli wystarczająco dużo czasu, by zgrać się z nowym zespołem. I widać to na boisku. Szabolcs Huszti z miejsca stał się liderem Eintrachtu, a Marco Fabian ma potencjał, by stać się piłkarzem, na którym oparta będzie cała gra ofensywna Orłów. Wysoko oceniam także pomysły zatrudnienia młodych zdolnych obrońców – Kaana Ayhana z Schalke i Yanniego Regäsela z Herthy. Tego pierwszego wypożyczono z opcją wykupu, a drugiego ściągnięto na zasadzie transferu definitywnego za jedyne 120 tys €, a trzeba dodać, że Regäsel z bardzo dobrej strony pokazał się w Hercie w drugiej części rundy jesiennej i moim zdaniem ma spore szanse, by w dalszej perspektywie czasu stać się podstawowym obrońcą Eintrachtu, tym bardziej, że na jej prawej stronie nie ma wyraźnego lidera, na którego odważnie i z przekonaniem by stawiano. Ostatni transfer to pozyskanie na zasadzie wolnego transferu odrzuconego przez Herthę lewoskrzydłowego Anisa Ben-Hatiry, z którym berlińczycy rozwiązali kontrakt po tym jak w drodze powrotnej z Bremy zaatakował on w autobusie Mitchella Weisera. Krewki typ, ale z doświadczeniem bundesligowym, a jego transfer oznacza, że albo Huszti będzie miał solidnego zmiennika, albo Veh będzie mógł Węgra, zgodnie ze swym wcześniejszym planem, przesunąć do środka boiska. Podsumowując – transfery i na już, i na jutro, a cała piątka kosztowała niewiele ponad 3,5 mln €. Tylko przyklasnąć.

Okienko na minus

5. Bayern Monachium – mam obiekcje, czy słusznie umieściłem monachijczyków w tej kategorii, ale faktem jest, że Bayern wychodzi z tego okienka słabszy niż był przed nim. Wszystko oczywiście przez kontuzje Jerome’a Boatenga i Javiego Martineza. Ktoś powie – przecież Bayern nie miał na to wpływu. No może i nie miał, choć z drugiej strony być może powinien wyciągnąć wnioski z tej całej masy kontuzji mięśniowych, jakie trapią monachijczyków już drugi sezon z rzędu. Może faktycznie należało zareagować już po kontuzji Boatenga i dać sobie trochę więcej czasu na poszukiwania? Sam byłem zdania, że transfer zawodnika, który nie pomoże Bayernowi w LM nie ma sensu, ale być może można było przez te 10 dni znaleźć takiego, którego można by było do tej LM zgłosić? Może należało podjąć odważną decyzję i wykupić klauzulę Aymerica Laporte’a, o którym mówi się w Monachium w kontekście każdego niemal okienka? A może udałoby się przekonać Schalke do tego, by sprzedała Joela Matipa? A może Kamil Glik? Ostatecznie stanęło na Tascim, ale ten desperacki ruch za pięć dwunastka na nikim w Niemczech nie zrobił wielkiego wrażenia i eksperci powątpiewają, czy Guardiola postawi na byłego gracza Stuttgartu w Lidze Mistrzów.

4. VfL Wolfsburg – Z jednej strony ogromny sukces w postaci zarobienia na Timmie Klose aż 12 mln €, z drugiej nieuzasadniona bierność po stronie zawodników mogących wzmocnić klub. Dopiero rzutem na taśmę udało się pozyskać brazylijskiego napastnika Bruno Henrique z Goias, który jednak w swej rodzimej lidze nie zachwycał liczbami i na ten moment stanowi jedną wielką zagadkę. Próbował Allofs walczyć o Embolo, złożył nawet oficjalną ofertę Bazylei w wysokości 27 mln €, ale Szwajcarzy nie dali się przekonać, co wobec kontuzji Basa Dosta i słabiutkiej formu Maaksa Krusego i Andre Schürrlego może mieć niebagatelne znaczenie dla losów Wolfsburga w tym sezonie. Rozczarowany jestem także brakiem reakcji na problemy z defensywą, zwłaszcza z jej środkiem. Dieterowi Heckingowi zostało w kadrze raptem trzech stoperów – coraz starszy i wolniejszy Naldo, coraz starszy i jeszcze wolniejszy niż Naldo – Dante oraz odsunięty na bocznicę Robin Knoche. Jak na zespół aspirujący do ćwierćfinału LM – słabo…

3. Borussia Mönchengladbach – Max Eberl uznawany jest w Niemczech za jednego z najlepszych dyrektorów sportowych, ale tym razem jego decyzje spotkały się z lekkim zdziwieniem wśród obserwatorów. Pozyskanie za 8 mln € Jonasa Hofmanna to decyzja mocno ryzykowna, bo mało kto uważa, że Hofmann faktycznie jest wart tej ceny. Pomijając jednak ten aspekt – pytanie, czy Borussia faktycznie potrzebowała wzmocnień na prawym skrzydle. W dalszym ciągu przecież w kadrze pozostają Ibrahima Traore, Thorgan Hazard czy nawet Lars Stindl (w końcówce poprzedniego sezonu grał w Hannoverze na tej właśnie pozycji i strzelał na niej sporo goli), a przecież Patrick Herrmann i Andre Hahn jeszcze w tym sezonie chcą rozegrać kilka meczów ligowych. Warto było chyba skupić się na pozyskaniu środkowego pomocnika. Eberl wiedział przecież, że Granit Xhaka musi pauzować w dwóch pierwszych meczach rundy i Schubertowi do dyspozycji pozostaną jedynie Havard Nordtveit i Mahmoud Dahoud. W sytuacji, gdy ten drugi złapał kontuzję, w meczu z Mainz trzeba było szukać na siłę innego ustawienia, co nie wpłynęło pozytywnie na postawę Źrebaków. Trzeba także pamiętać o tym, że w lecie Nordtveita i Xhaki może już w Borussii nie być. Pozostanie sam Dahoud i trzeba będzie wówczas pozyskać nie jednego, a dwóch-trzech środkowych pomocników. Chyba łatwiej byłoby, gdyby choć jeden z nich był w Gladbach już od teraz.

Pozytywnie natomiast należy ocenić wypożyczenie Martina Hintereggera. Sprawdzi się, to Borussia wykupi go na mocy klauzuli, a jeśli nie, to w lecie poszuka kogoś innego. Dobrą decyzją może się też okazać wypożyczenie Drmicia do Hamburga. Jeśli będzie tam grał, to jest spora szansa, że się odbuduje i Gladbach będzie mogło w lecie odzyskać znaczącą cześć zainwestowanych w niego pieniędzy. Summa summarum jednak – okienko w wykonaniu Borussii raczej rozczarowujące.

2. Hannover 96 – ze wszystkich drużyn zagrożonych spadkiem, Hannover zainwestował najwięcej pieniędzy. Wydano aż 5,5 mln € i pozyskano aż sześciu zawodników, z nowych w podstawowym składzie grają jednak tylko Ci, za których nie płacono, czyli Adam Szalai i Hugo Almeida. Pytanie jednak, czy owa dwójka napastników jest odpowiednio dobrana. Żaden z nich bowiem nie wspomoże drugiej linii w rozegraniu akcji. Obaj to typowi egzekutorzy czekający przede wszystkim na piłki z głębi pola. Pytanie tylko, kto ma im te piłki zagrywać, skoro za ich plecami gra nominalny defensywny pomocnik czyli Manuel Schmiedebach? Po co inwestowano aż 2 mln € w 19-letniego Norwega Ivera Fossuma w sytuacji, kiedy Hannover ewidentnie potrzebuje kogoś, kto przynajmniej w jakiejś części zastąpi kontuzjowanego na dłużej Hiroshiego Kiyotake? Po co inwestowano kolejne 1,5 mln w zdolnego, ale też niespełna 20-letniego skrzydłowego Mariusa Wolffa, skoro i on siedzi na ławce? Czy Hannover, pamiętając o sytuacji w tabeli, nie powinien przeznaczyć tych pieniędzy na kogoś, kto przynajmniej w teorii pomógłby im natychmiast w walce o utrzymanie? Całości obrazu dopełnia odejście podstawowego środkowego obrońcy Marcelo do Besiktasu. W jego miejsce pozyskano niechcianego nad Bosforem Aleksandra Milosevicia. Minie sporo czasu, zanim Milosević odnajdzie się w nowym otoczeniu i zrozumie się z kolegami z formacji. Pomieszanie z poplątaniem i brak jasnej wizji. Ciężkie miesiące przed Schaafem…

1. Schalke 04 – sięgnijmy do lata i transferu Draxlera do Wolfsburga. Schalke zarobiło na nim 36 mln €, ale zostało praktycznie bez skrzydłowych. Do ostatniej chwili walczono o Filipa Kosticia, ale Stuttgart oczywiście nie był skłonny pozbywać się swojego asa atutowego na pięć minut przed zamknięciem okna. Wydawało się, że w zimie Schalke przypuści ofensywę, tym bardziej, że po kontuzji Matiji Nastasicia zaczęło brakować opcji w środku bloku obronnego. Kiedy na początku stycznia poważniejszego urazu nabawił się jeszcze Benedikt Höwedes wydawało się, że pozyskanie środkowego obrońcy jest wręcz potrzebą chwili. Obserwatorzy zwracali także uwagę, że ekipie z Gelsenkirchen przydałby się doświadczony wojownik w środku pola, który pociągnął by za sobą piekielnie zdolną, ale czasem zagubioną jeszcze młodzież w osobach Geisa, Goretzki czy Höjbjerga. Horst Heldt rozmawiał z m.in. z Gökhanem Inlerem, transfer zdawał się być na ostatniej prostej, ale w jednej chwili Schalke się rozmyśliło i do transakcji nie doszło. Efekt? Nie pozyskano ani środkowego obrońcy, ani defensywnego pomocnika, a skrzydła wzmocniono pozyskanym aż za 7 mln € Alessandro Schöpfem z Norymbergi. Ja na zawodnika-zagadkę ściąganego z 2. Bundesligi – cena kosmiczna, póki co jednak Schöpf nie łapie się do podstawowego składu. Podobnie zresztą jak wypożyczony na pozycję numer 10 Younes Belhanda. Wydaje się, że Clemens Tönnies spisał już ten sezon na straty i woli poczekać z uwolnieniem środków na Christiana Heidela, by ten po swojemu ułożył nowy zespół. Tym samym jednak musi brać pod uwagę, że i w przyszłym sezonie Schalke zabraknie w Lidze Mistrzów, a to z kolei będzie oznaczać spore straty w budżecie klubu, które da się nadrobić tylko i wyłącznie poprzez sprzedaż kluczowych zawodników, takich jak Leroy Sane lub Max Meyer.

Jeszcze jeden kamyczek do ogródka  Heldta. Pamiętacie Feliksa Platte? Wchodził do zespołu w tamtym sezonie i w kilku spotkaniach pokazał się z niezłej strony. W Gelsenkirchen postanowiono, że oddadzą go na wypożyczenie po to, by się chłopak ograł. I oddano go do klubu, w którym ma wręcz iluzoryczne szanse na grę, czyli do SV Darmstadt. Raz, że Lilie grają zazwyczaj jednym napastnikiem, dwa, że jest nim Sandro Wagner, który nieoczekiwanie dla wszystkich strzela gole, a trzy – nikt sobie chyba nie wyobraża, by walczący o życie beniaminek postawił nagle w ataku na niedoświadczonego młokosa. Kto nie wierzy, niech sobie przypomni losy Marvina Duckscha, którego BVB wypchnęła rok temu na zsyłkę do SC Paderborn…